Artykuły
Pofestiwalowe refleksje
Autor: BARBARA GRZEGORCZYK.
Choć dźwięki ostatniego koncertu XV Festiwalu im. Ludwiga van Beethovena zamilkły już przed kilkunastoma dniami, Głogówek wciąż piastuje w myślach swe doroczne muzyczne święto. Jakże tego nie czynić, kiedy to małe, na co dzień nieco senne miasteczko staje się areną wielkich artystycznych doznań.
Program tegorocznego festiwalu rozpoczął wspaniały skrzypek, absolwent Warszawskiej Akademii Muzycznej, Piotr Janowski. Dominującą część programu stanowiły, jak przystało na patrona imprezy, utwory Beethovena. Ze strun jego wspaniałych skrzypiec marki Guarnieri pochodzących z 1722 roku popłynęły zatem Sonata c-moll, Rondo a capriccio G-dur i znana humoreska muzyczna "Złość z powodu zagubionego grosza". Wprawdzie bywalcom koncertów festiwalowych utwory te są już znane, miło było poobcować z nimi raz jeszcze w tak mistrzowskim wykonaniu.
Prawdziwą ucztą duchową dla zebranych w zamkowej Sali Beethovena był recital wspaniałego solisty czołowych scen operowych Europy, Romualda Tesarowicza. To bez wątpienia najlepszy bas, jaki pojawił się w piętnastoletniej tradycji festiwalowej Głogówka. Mistrz dawkował słuchaczom umiejętnie swe muzyczne dania. Oczarował już ciekawym współczesnym wieloczęściowym utworem Benedykta Konowalskiego zatytułowanym
"In memoriam". Ta piękna epitafialna forma upamiętniająca czterech wybitnych twórców zabrzmiała bardzo głęboko i obrazowo. Bez trudu rozróżnić można było klimat utworów Mahlera, Czajkowskiego czy Chopina. Prawdziwy kunszt śpiewaka operowego zademonstrował mistrz Romuald w dwu ariach Mefisty. Wystarczyło na moment przymknąć oczy, by wyobrazić je sobie w pełnej operowej scenerii. Apogeum wieczoru stanowiła jednak słynna aria Skołuby z opery "Straszny dwór" Moniuszki. Śpiewak z tak wybornym scenicznym rodowodem wczuł się w miejsce prezentacji, ponieważ po słynnej kwestii "Strach waści?" zdumieni słuchacze odebrali zainscenizowany głos zaprzeczenia pochodzący jak gdyby z głębi zamkowych korytarzy. Rzęsistym brawom na stojąco nie było końca. Pan Tesarowicz i dyskretnie towarzysząca mu pianistka, Danuta Antoszewska przenieśli słuchaczy w inny barwny świat.
Niezwykle dojrzale zaprezentowali się również uczniowie Państwowej Szkoły Muzycznej im. Chopina w Opolu. Kierowani przez dyrygenta Huberta Prochotę i Ludmiłę Wocial-Zawadzką. Ten założony w 1988 roku zespół orkiestrowo-chóralny występuje z powodzeniem na imprezach kulturalnych Opolszczyzny, w ośrodkach krajowych i poza granicami. Jego repertuar jest niezwykle bogaty, obejmuje stylistykę wielu epok kulturowych. Młodzi muzycy, dodajmy uczniowie I i II stopnia szkoły wykonali jedną z suit orkiestrowych Jana Sebastiana Bacha a także wiązankę mniej znanych utworów Jerzego Bryknera, ojca zakonnego Eryka żyjącego w XVII stuleciu. Świeżość młodych głosów i wysoka kultura muzyczna stanowić mogą dumę Opolszczyzny. Jeśli przyszłość muzyczna regionu spoczywa w takich utalentowanych i zaangażowanych młodych ludziach możemy być spokojni o klasę
i smak estetyczny naszego społeczeństwa.
Miłośników muzyki organowej usatysfakcjonował bez wątpienia recital wybitnego organmistrza, Joachima Grubicha. Wielbiciele jego talentu zgromadzili się tłumnie w kościele franciszkanów dysponującym odpowiednim instrumentem koncertowym. W pięknie odrestaurowanym wnętrzu świątyni popłynęły zatem znane dźwięki Toccaty i Fugi d-moll Jana Sebastiana Bacha, Sonata Felixa Mendelssohna i "Pieśni Heroicznej" Cezarego Francka.
Festiwalowej publiczności nie zwiodła również znana śpiewaczka Urszula Kryger. Głogówek gościł ją już przed kilkoma laty, toteż świadomość oczekiwania uczty duchowej była powszechna. Istotnie Urszula Kryger, obdarzona głębokim mezzosopranem, czyli głosem oscylującym pomiędzy sopranem, a altem stanowi swoistą klasę. Śpiewaczka porusza się swobodnie zarówno w pieśniach polskich jak i niemieckich. Uroczo w jej wykonaniu zabrzmiała "Adelaide" Beethovena, miniatury Franza Schuberta jak i nasze perełki wokalne Michała Kleofasa Ogińskiego czy Chopina. Instrumentami towarzyszącymi śpiewaczce był tym razem fortepian i klawesyn. Pod sprawną dłonią Piotra Wilczyńskiego, który gra również na organach w jednym z warszawskich kościołów, zabrzmiał między innymi rzadko wykonywany młodzieńczy polonez As-dur Chopina.
Zwieńczeniem tegorocznego festiwalu był koncert rodzinnego trio wiolonczelowego Andrzeja, Elżbiety i Anny Wróblów. Ten sympatyczny zespół gościł zimą minionego roku
w głogóweckim zamku. Teraz w kościele świętego Bartłomieja, posiadającym perfekcyjną akustykę, muzycy zaprezentowali szeroką gamę propozycji stylistycznych, począwszy od utworów Bacha, poprzez Stadellego, Beethovena, Elgara i Klengela. To wyjątkowy zespół, który swój bogaty repertuar zawdzięcza muzycznym odkryciom Andrzeja Wróbla, ustawicznie penetrującego stare rękopisy nutowe i dokonującego adaptacji odkrytych pereł do potrzeb trzech wiolonczeli. Wykonawcy nie mogli obserwować twarzy słuchaczy, cisza panująca w zapełnionym kościele i głębokie uniesienie bijące z oblicz świadczyły o tym,
iż muzyka porwała wszystkich. Prawdziwym dysonansem okazała się świadomość, iż był to koncert ostatni.
Nie sposób pominąć jeszcze jednego artysty, obecnego na wszystkich prezentacjach - mistrza Zbigniewa Pawlickiego, twórcy festiwalowego słowa. To on, jako inicjator idei Śląskiego Festiwalu im. Ludwiga van Beethovena zbiera swoje piętnastoletnie żniwa. To jego orientacji w świecie muzycznym, umiejętnościom poszukiwawczym i głębokiej wiedzy teoretycznej zawdzięcza Głogówek to, iż festiwal trwa. To on sprawił, iż podwoje miejscowych świątyń i zabytkowa sala zamkowa stały się areną prezentacji dobrej muzyki
w dobrym wykonaniu. Głogówczanie są i pozostaną za to panu Zbigniewowi Pawlickiemu głęboko wdzięczni.
Czy to przypadek, iż nasze miasto sięga okresowo po zaszczyt piastowania funkcji filharmonii? Nie. Wszak już Rzymianie wierzyli, że miasta podobnie jak jednostkowi ludzie, posiadają swoje bóstwa opiekuńcze, zwane genius loci. Dla nas głogówczan owym bóstwem jest bez wątpienia Ludwig von Beethoven. Cieszymy się tym faktem i nie pozwólmy tej idei umrzeć.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze