Artykuły
Racłavia znów na deskach
Autor: STANISŁAW STADNICKI.
Piłka Nożna - klasa okręgowa
LZS Rusocin - Racławice Śląskie 4:0 (1:0)
To nie był udany tydzień dla Racłavii. Ekipa ta doznała dwóch porażek. Czyżby piłkarze z Racławic - pewni utrzymania w lidze - nie zamierzali już pokazać dobrej piłki?
Racłavia jechała na wyjazdowy mecz do Rusocina pewna utrzymania z lidze okręgowej. Stało się tak dlatego, że drużyna z Gogolina po wycofaniu się z rozgrywek spada do A-klasy. Ta informacja ucieszyła kilka drużyn lokalnej grupy okręgowej, które pewne utrzymania teoretycznie mogły podejść do zawodów z największą obojętnością i bez zaangażowania. Takie wrażenie właśnie w sobotę, w meczu z broniącym się przed spadkiem Rusocinem pozostawiła Racłavia.
O tym meczu można napisać tylko, że się odbył i była fajna pogoda. Wprawdzie w pierwszym kwadransie Maciek Bernacki, Marek Surma i Łukasz Bielak ładnie wymieniając między sobą podania stworzyli dwie ciekawie zapowiadające się akcje, ale piłka po strzałach z narożnika pola karnego mijała bramkę. I to wszystko, co można napisać o grze Racłavii.
Rusocin w prawdzie także nie pokazał jakiejś wybitnej piłki, ale ograł przyjezdnych w dziecinny sposób. Trzy bramki dla tej ekipy zdobył jeden i ten sam zawodnik, który rzekomo miał być kryty z największym zaangażowaniem. Pierwsza bramka padła w 14 minucie po kontrze lewym skrzydłem i strzale z pola karnego w krótki róg bramki. Taki wynik utrzymał się do przerwy.
Kiedy w 67 minucie zawodnicy z Racławic wdali się z rozmowę z arbitrem, Rusocin wykonał szybko rzut wolny. Piłkę otrzymał niekryty w polu karnym zawodnik i technicznym strzałem w róg bramki nie dał broniącemu Tomaszowi Rozkoszowi żadnych szans.
W 70 minucie kolejna akcja miejscowych. Trzy nieudane strzały zza pola karnego były za każdym razem niefortunnie wybijane przez racławicką obronę tuż przed szesnastkę. Strzał czwarty i piłka w siatce. Kolejna głupio stracona bramka.
W 91 minucie najlepszy zawodnik Rusicina wymanewrował bez najmniejszego trudu w polu karnym trzech obrońców Racłavii i dopełniając formalności strzałem z bliskiej odległości ustalił wynik tego spotkania na 4:0 dla gospodarzy.
Mecz był nudny, słaby, koszmarny. Brak słów by opisać to, co teoretycznie powinno się nazywać grą w piłkę nożną. Przyczyn porażki może być wiele. Za pewne swoje odbicie na grze drużyny z Racławic była nieobecność trenera. Ten zaproponował ciekawe ustawienie swojej ekipy z ustawionymi na środku pomocy Darkiem Hajdukiem oraz Maćkiem Bernackim. Ten pierwszy przez około 10 minut wyłączył z gry najlepszego zawodnika Rusocina. Ale... no właśnie. Jak nie ma trenera to na boisku zapanowała samowola. Darek Hajduk - jeden z najmłodszych piłkarzy Racłavii - został przesunięty przez starszych zawodników na inną pozycję i od tego momentu zaczęły się właśnie problemy. Chwilę potem padła pierwsza bramka dla miejscowych. Warto Hajduka pochwalić nie tylko za dobrą grę, ale i za to, że jako jedyny w ekipie Racłavii oddał aż trzy strzały na bramkę przeciwnika. Szkoda, że ten bardzo dobrze zapowiadający się zawodnik jest często niedoceniany przez partnerów. Widać taka dola najmłodszych.
Ciepłe słowa można też po raz kolejny powiedzieć o Maćku Bernackim. Ten chłopak ma płuca ze stali. Przez 90 minut biegał po całym boisku i jako jedyny przez całe spotkanie po utracie piłki z ogromnym zaangażowaniem wracał się do obrony.
Małym, ale na prawdę bardzo małym usprawiedliwieniem dla Racłavii jest fakt, że ekipa ta jest zdziesiątkowana kontuzjami poszczególnych graczy.
LZS Rusocin - Racławice Śląskie 4:0 (1:0)
Racłavia: Rozkosz, Kicler, Koćwin, Jegierczyk, Laskowski, D. Hajduk, Hanuszewski, Leśny, Surma, Bernacki, Bielak (`53 B. Bieganowski)
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze