Artykuły
O kolei, która upad(ł)a
Autor: STANISŁAW STADNICKI.
Linia kolejowa z Nysy przez Prudnik do Kędzierzyna-Koźla upada. Jedyny ratunek to... przełożyć tory w kierunku Opola, bo tylko linie przechodzące przez stolicę województwa mają się względnie dobrze. A co z liniami położonymi z dala od "stolicy"? No właśnie - nic.
O świetności linii Nysa - Prudnik - Kędzierzyn-Koźle będącej fragmentem kolejowej Magistrali Podsudeckiej możemy przeczytać już tylko w książkach i artykułach historycznych lub posłuchać opowieści starszych pracowników kolei. Nie da się ukryć, że od 2004 roku kiedy to znikły z szyn lokomotywy, a wprowadzono (bez głębszego przemyślenia) szynobusy jest gorzej. Łza się w oku kręci, kiedy przypomnimy sobie parowozy oraz tłumy pasażerów przetaczające się przez perony dworców. A dziś? Paradoksalnie pasażerowie są, a pociągów i zaangażowania ze strony władz kolejowych brak.
Brak także słów by opisać nie tak dawne spóźnienia dochodzące do trzech godzin, tygodniowe odwołania pociągów, podstawienie pojazdów rodem z PRL-u, do których strach wejść, ponieważ smrodem "wali" na cały peron nie wspominając o niemożliwości załadowania wózka inwalidzkiego, czy przewozu roweru. O anomaliach, których doświadczają podróżni na linii można już śmiało napisać książkę. Najbardziej zastanawiające jest jednak to, że to tylko na jednej linii w województwie zdarzają się takie anomalie. Na naszej linii - jedynej, na której nie ma stacji Opole Główne.
W maju tegoż roku wystosowałem do Urzędu Marszałkowskiego list otwarty z prośbą o poprawę warunków podróżowania, likwidację autobusowej komunikacji zastępczej na rzecz wprowadzenia lokomotywy z wagonami oraz prośbę o odpowiedź na kilka pytań. Odpowiedź nadeszła w połowie czerwca.
List, jak się okazało odniósł skutek, ponieważ: nagle nie było autobusów zastępczych, nagle zjawiła się lokomotywa z wagonami, nagle wszystko było w najlepszym porządku. W ciągu kilkunastu godzin sytuacja uległa poprawie o 180 stopni. Wystarczyło by wreszcie komuś zaczęło zależeć. Niestety - tutaj ciepłe słowa kończą się.
Przewozy kolejowe w naszym województwie organizowane są przez województwo, ale wykonywane przez "lokalne" PKP Przewozy Regionalne. W adresowanym do mojej osoby liście wicemarszałek potwierdza, że otrzymał zapewnienie ze strony Kierownictwa Opolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Opolu, iż "kolejne awaryjne kursy zastępowane będą składem tradycyjnym tj. lokomotywa plus wagony".
7 czerwca (Boże Ciało) to pierwszy dzień, w którym zamiast lokomotywy pojawił się na naszej linii szynobus SN81 zwany żartobliwie przez pasażerów “trumną Stalina". Zatem dobrych chęci do "puszczania" lokomotywy ze strony kierownictwa starczyło raptem na około miesiąc. I znów pasażerowie w święta, soboty i niedziele podróżują jednym z najstarszych konstrukcyjnie szynobusów w Polsce. Toaleta - co najwyżej w krzaczkach, a do szynobusu wejdzie tylko pierwszych 60 osób. Słów maszynisty, który żałował, iż zgodził się prowadzić "to cudo" nie sposób tutaj przytoczyć. Jak to możliwe, że pracownicy kolejowi nazwijmy to "niższego szczebla" dobrze wiedzą, że ów pojazd absolutnie nie nadaje się na naszą linię, a "pracownicy wyższego szczebla" chcąc (który to już raz) zredukować koszty wysyłają w trasę (mimo zapewnień, że będzie lokomotywa) szynobus mogący służyć co najwyżej do przewozu pracowników?
Czy nikt we władzach kolejowych nie wie, że linia Nysa - Prudnik - Kędzierzyn-Koźle ma profil linii górskiej? Wiadome już to było 130 lat temu kiedy linię projektowano i budowano. Szynobus SN81 przy obłożeniu pasażerów w ilości około 50 osób nie jest w stanie nie tylko utrzymać prędkości rozkładowej na licznych wzniesieniach, ale często osiągnąć prędkości wyższej niżeli 40 km/h. Mimo tego, że ów szynobus nie nadaje się na naszą linię, mimo próśb o lokomotywę z wagonami, mimo nadal sporej liczby podróżnych komuś na kolei nadal nie zależy.
Z założenia wszystkie kursy na naszej linii mają być obsługiwane przez szynobusy serii SA103. W całej Polsce kursuje 13 takich pojazdów, a w woj. opolskim 3. Co ciekawe największą awaryjnością cechują się "nasze pojazdy". Dziwne! Nie, jeśli weźmie się pod uwagę, że szynobusy na linii o profilu górskim często z 150 pasażerami w środku są zwyczajnie "zajechane". Aż się prosi, by na dwie pary puścić lokomotywę plus wagony, ale nie da rady. Bo deficyt, bo długi, bo się nie opłaca, bo komuś nie zależy, bo nikt nie jeździ pociągami. Tylko, co takie gadanie obchodzi pasażerów, którzy przychodząc na dworzec chcą jechać pociągiem?
Za to na linię Nysa-Opole, która nigdy nie była linią pierwszej kategorii, obecnie będącą w fatalnym stanie technicznym, gdzie za parę lat pociąg będzie jechał 40 km/h podstawia się lokomotywę plus wagony. Na taką uwagę Przewozy Regionalne odpowiedziały: "Na linii Nysa - Opole prowadzone są pociągi z wagonami ze względu na to, że średni potok podróżnych w dobie na podstawie ostatnich wyliczeń z marca br. wynosi 2197 osób przewożonych 14 pociągami, co wynosi średnio 137 osób w pociągu, natomiast na linii Nysa - Kędzierzyn-Koźle potok ten wynosi 1100 osób przewożonych 14 pociągami, co wynosi średnio 79 osób w pociągu. Mając powyższe na uwadze, założono kursowanie autobusu szynowego na linii Nysa - Kędzierzyn-Koźle, ze względu na to, że jest on bardziej odpowiedni do obsługiwania takich potoków. Natomiast potoki notowane na linii Nysa - Opole nie pozwalają na obsługę tej linii w całości przez autobus szynowy".
W tym miejscu wypada jedynie powiedzieć, że w roku 2004 kiedy wprowadzono szynobusy na naszą linię popełniono sporo bezmyślnych (koszmarnych) błędów. Po pierwsze do czasu kiedy dojechały do nas "z fabryki" szynobusy wprowadzono lokomotywę plus jeden wagon, gdzie często próbowano pomieścić 200 pasażerów. Koszmar. Spóźnienia, odwołania, nienormalne traktowanie pasażerów zrobiły swoje stąd w marcu - 2,5 roku później - potok średni podróżnych wynosił średnio 79 osób. Szkoda tylko, że w 2004 roku, kiedy potoki na liniach Nysa - Prudnik - Kędzierzyn-Koźle oraz Nysa-Opole były niemal identyczne nie było mądrej głowy, która wprowadziłaby szynobus na mniej popularne kursy na tej drugiej linii, pozostawiając lokomotywę z wagonami na naszej. Wszystkie podjęte w tym czasie decyzje dziwnym trafem broniły gorszej linii Nysa-Opole, degradując nasze tory. Jako ciekawostkę przemawiającą za naszą linią warto powiedzieć, że tylko w samym mieście Prudnik mieszka więcej osób niżeli we wszystkich miejscowościach linii Nysa-Opole (bez stacji początkowej i końcowej), a gdzie jeszcze Głogówek, Racławice Śląskie? To tutaj kolej powinna przede wszystkim szukać pasażerów, którzy nie tylko jeździli przecież pociągami, ale dalej chcą jeździć koleją. Historia jednak bywa bezwzględna i dobrze zapamięta osoby, które przyczyniły się do upadku linii o 130-letniej tradycji należącej przed wojną do głównych magistrali kolejowych Niemiec, a po wojnie będącej drugą najważniejszą magistralą kolejową z zachodniej części Śląska.
Pora poruszyć kwestię czteromiesięcznego odwoływania kilku kursów w soboty, niedziele i święta. "Pociąg z Nysy do Kędzierzyna o 12.36 oraz z Kędzierzyna do Nysy o 8.36 w niedziele i święta prowadzony był komunikacją zastępczą, ponieważ w tym czasie (zgodnie z obiegiem) autobus szynowy znajduje się w Nysie i aby obsłużyć pociąg z Kędzierzyna musiałby jechać jako pociąg służbowy Nysa - Kędzierzyn".
Wystarczyłoby dodać jeden pociąg jadący dodatkowo w sobotę niedzielę i święta po godzinie 4.00 lub 6.00 z Nysy i szynobus byłby w Kędzierzynie bez konieczności wprowadzania przejazdu służbowego. Zadanie to jest jednak nie do wykonania jak się okazało.
Na pytanie dlaczego w weekend majowy większość kursów była odwołana? Nadeszła następująca odpowiedź. "W weekend majowy, zgodnie z rozkładem jazdy kursowały tylko trzy pary pociągów i te trzy pary były realizowane, w tym jedna para komunikacją zastępczą".
Od razu trzeba zauważyć, że odpowiedź jest niepełna. Ani słowa nie ma o lokomotywie plus wagony w okresie, w którym podróżuje najwięcej podróżnych w roku. Co więcej odpowiedź nie jest do końca prawdziwa. Z informacji uzyskanych od kolejarza, chcącego zachować anonimowość wynika, iż 60% kursów było odwołanych (nie pojawił się szynobus).
Nieprawdziwa okazała się za to informacja jakoby dyrektor firmy obsługującej zastępcze autobusy był rodziną dla jednego z dyrektorów Przewozów Regionalnych.
Cieszy informacja o planowanym zakupie kilku kolejnych większych szynobusów. Wtedy mamy szanse na reaktywację linii Nysa-Brzeg oraz Racławice Śląskie-Głubczyce.
Na światło dzienne wyszło ponadto, że Urząd Marszałkowski delikatnie mówiąc "zlekceważył" prywatnych przewoźników chcących jeździć po naszych torach. O tym przyjdzie jeszcze czas napisać. Już umówiliśmy się na rozmowę z Robertem Wyszyńskim członkiem Komitetu Obrony Kolei na Opolszczyźnie.
W całej Europie kolej idzie do przodu: jest więcej połączeń na liniach lokalnych, przywracany jest ruch na tzw. umarłych liniach. Nawet w naszym kraju (ogólnie rzecz biorąc) jest coraz lepiej. Za przykład niech posłuży woj. dolnośląskie, gdzie stosuje się wzorce europejskie. Niegdyś woj. opolskie było wzorem: nie likwidowano połączeń, było dużo kursów, a co jest teraz? Teraz nasze województwo uważane jest za najgorsze w kraju. Jak tak dalej pójdzie parafrazując znane słowa "nie będzie niczego".
Warto się zastanowić, czy potrzebna jest (czy spełnia swoje zadania) Dyrekcja Przewozów Regionalnych w Opolu? Gdyby - jak dawniej - nasz powiat należał do dużej Dyrekcji Dolnośląskiej na pewno: relacje Kędzierzyn-Koźle - Nysa przedłużone byłby do Kamieńca, Jaworzyny Śląskiej i Legnicy (pociągi na takich relacjach kursowały 120 lat i nagle znikły!), łatwiej byłoby walczyć o przywrócenie ruchu na liniach zawieszonych. Niestety. Najlepszym dowodem na to jak "ważni" są pasażerowie dla Przewozów Regionalnych niech będzie fakt, że zaproszeni do Radia Opole dyrektorzy Przewozów po prostu nie przyszli i nie wyjaśnili, dlaczego jest tak źle?
Rzut kamieniem, u naszego południowego sąsiada (gdzie 99% kursów obsługiwanych jest przez kolej państwową - Czeskie Drahy) sytuacja jest o niebo lepsza, a to z jednej prostej przyczyny. Im po prostu ZALEŻY.
List otwarty odniósł skutek. Nie ma już zastępczych autobusów, a pociągi przyjeżdżają względnie punktualnie. Apeluję zatem do każdego, by w miarę możliwości przesyłał swoje uwagi pod adres Urzędu Marszałkowskiego (można to zrobić także anonimowo pocztą elektroniczną). Ustawa nakłada obowiązek odpowiedzi na takie listy. Walczmy o dobrą kolej razem.
Pełną treść listu otwartego wraz z odpowiedzią z Urzędu Marszałkowskiego oraz odpowiedzią od Dyrekcji Opolskich Przewozów Regionalnych znajdziesz na stronie Racławic Śląskich: www.raclawice.net.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze