Artykuły
Wyjątkowe spotkanie: Do dzisiaj nie jem chińszczyzny
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Czwartek, 5 - Czerwiec 2014r. , godz.: 05:11
W zeszłym tygodniu w Prudniku gościł
Adam Czapski, znany bloger i uczestnik
wielu telewizyjnych programów.
Jeszcze w maju pochodzący z Gdańska opolanin brał udział w kulinarnym reality show "Hell’s Kitchen" w Polsacie. W grodzie Woka spotkał się z uczniami klas gastronomicznych Zespołu Szkół Rolniczych.
- Cieszymy się, że przyjął zaproszenie od nas - nie ukrywa radości bibliotekarka-nauczycielka Barbara Maryszewska. - Adam jest niezwykle barwną, ciekawą postacią.
I niezwykle kontaktową z ogromnym poczuciem humory i dużym dystansem do siebie - dodajmy. Czapski poświecił młodzieży kilka godzin. Chętnie opowiadał o sobie.
- Kiedyś nosiłem... sutannę. Miałem być księdzem, ale po trzech latach wystąpiłem z seminarium. Od dziesięciu jestem fryzjerem-wizażystą, prowadzę salon w Opolu. Skończyłem też pedagogikę i wykładam zawodu w szkołach. Jestem szczęśliwy, ale jeśli kiedyś w życiu przyjdzie taki moment, że stwierdzę, iż męczy mnie moje zajęcie, nie sprawia mi satysfakcji, to nie będę tego robił na siłę. Bo nie ma nic gorszego niż brak zadowolenia ze swojej pracy.
Kilka lat temu odkrył w sobie pasję do gotowania. Kuchnia zawróciła mu w głowie do tego stopnia, że otworzył bloga "Łyżka, widelec, nożyczki", na którym dzieli się swoimi kulinarnymi pomysłami i zachęca innych do pichcenia. Wcześniej kochał śpiewać. Wokal to już jednak przeszłość. Zraził się, gdy w jednym z programów usłyszał od jurorki, że jest za gruby i przez to niemedialny.
- Całe życie się odchudzam. Ważyłem 168 kg, potem schudłem 43 i teraz znów przytyłem 10. Ale jak można gotować i nie jeść. Ja sobie tego nie wyobrażam... (śmiech).
Zdążył jednak dwukrotnie wystąpić w "Szansie na sukces", dotarł nawet do ścisłego finału w sali kongresowej. Nie ukrywa, że ma parcie na szkło i się tego nie wstydzi. Uczestniczył też m.in. w "Łysych i blondynkach", "Maratonie uśmiechu" i "Drodze do gwiazd", a także w programach stricte kulinarnych takich jak: "Gotuj o wszystko", "Kulinaria", "MasterChef", "Ugotowani" (został jego zwycięzcą) czy wspominanym "Hell’s Kitchen".
- W jednym z nich poległem na chińszczyźnie. Jeszcze na moje nieszczęście wracałem wtedy pociągiem z... Chińczykami w przedziale. Od tamtej pory mam awersję do chińszczyzny, do dzisiaj jej nie jem. Im masz bardziej barwną historię, tym łatwiej dostać się do takiego programu. W "MasterChefie" "złapałem" producentów na seminarium duchowne.
Młodzież słuchała swojego gościa z zapartym tchem. Po ciekawych opowieściach przyszedł czas na konkurs, w którym wzięło udział 12 śmiałków. Rola przewodniczącego komisji przypadła, rzecz jasna, Czapskiemu. Wszystkie potrawy przygotowane przez uczniów klas gastronomicznych "Rolnika" były przepyszne, a do tego prezentowały się na talerzach oszałamiająco. Ostatecznie jurorzy przyznali trzy pierwsze miejsca. Szczęście uśmiechnęło się do Wiktorii Kluzy (za spaghetti czekoladowe z musem cytrynowym i coulis z malin), Patryka Wójcika (naleśniki ze szpinakiem) oraz Dawida Chlebika (zupa-krem ze szparagów z pulpecikami).
- Zupy poniekąd są moją specjalnością - mówi dla "TP ostatni z laureatów. - Kucharz jest niczym artysta, on wybiera składniki, a malarz farby. Nie jest łatwo być kucharzem, trzeba mieć w sobie to coś. Polska gastronomia się dopiero rozwija, choć już dziś, szczególnie w dużych miastach widać, że kultura jedzenia się zmienia, ewoluuje cały czas . Myślę, że w najbliższych dwudziestu latach Polacy zaczną przywiązywać większą wagę do tego, co jedzą i jak jedzą, a także będą częściej niż dziś stołować się poza domem - kontynuuje mieszkaniec Śmicza. - Z Zespołu Szkół Rolniczych można dużo wynieść, szkoła ta gwarantuje też bardzo fajne praktyki zawodowe - zarówno krajowe, jak i zagraniczne.
Na koniec najlepszy kucharz wśród fryzjerów i najlepszy fryzjer wśród kucharzy przeprowadził warsztaty kulinarne, podczas których przygotował pęczotto z pieczarkami, parmezanem i oliwą truflową. Rozdał także autografy i stanął do wspólnych fotografii.
- To był dzień pełen wrażeń - przyznaje Barbara Maryszewska.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze