Artykuły
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie: Pod lupą śledczych
Publikacja: Piątek, 16 - Maj 2014r. , godz.: 02:20
Prudnicka policja prowadzi pod nadzorem prokuratury postępowanie w sprawie domniemanego znęcania się psychicznego w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie.
Na razie policjanci zbierają materiały, nie przesłuchali jeszcze nikogo w charakterze osoby podejrzanej i nikomu nie przedstawili żadnych zarzutów - informuje naszą gazetę sierż. sztab. Tomasz Kukułka z KPP.
Jak ustaliliśmy, część pracowników PCPR-u, przesłuchanych już przez śledczych, skarży się na swoją przełożoną, że ta obciąża ich nadmiarem obowiązków.
- Ja nie jestem w stanie wyrobić się fizycznie, nie mam czasu do toalety wyjść. Pracy mam na 2 etaty, a kierowniczka jeszcze co chwila obarcza mnie nowymi zadaniami, które równie dobrze mogłaby wykonać sama - mówi nam anonimowo jeden z pracowników. - Pani Wilisowska dzieli pracowników na równych i równiejszych, lubi otaczać się młodymi, niedoświadczonymi, nad którymi może górować. Jednemu pozwalała dosłownie nic nie robić, w ciągu roku młody chłopak miał do zrealizowania 17 wniosków, czyli pracy na jakiś miesiąc. Kiedy by się do niego nie weszło, to jego biurko było posprzątane, przynajmniej by poudawał, że pracuje. Potrafił za to po 4 godziny dziennie przesiadywać w innych pomieszczeniach na pogaduchach. Moje wnioski do przełożonej o zdjęcie ze mnie części obowiązków pozostają bez echa. Kierowniczka potrafi nas tylko karać - naganami i upomnieniami - za byle co, nawet za omyłki pisarskie, które nie mają żadnych skutków prawnych i finansowych. Nie przyznaje nam nagród, zaniża oceny, nie zabiega o pieniądze na podwyżki - w starostwie robotnik zarabia więcej od nas. Jakiś czas temu jeden z naszych kolegów usiłował na terenie zakładu pracy popełnić samobójstwo, oczywiście panią kierownik nie zainteresowało to zdarzenie. Część z nas jest w tak złej kondycji psychicznej, że zmuszeni jesteśmy sięgać po leki. W starostwie wiedzą, co ona z nami wyprawia, że nie zna się na przepisach i nie radzi sobie na tym stanowisku, lecz nasze skargi są zamiatane pod dywan. Pani Wilisowska została tu zatrudniona, żeby pomóc pozbyć się pana Mokrzyckiego (poprzedni kierownik PCPR-u - red.), który w przeciwieństwie do niej był przykładnym szefem, tyle że nie pasował do tej całej układanki. Zresztą ona zawsze awansowała dzięki donoszeniu.
Starosta Radosław Roszkowski potwierdza, że docierają do niego niepokojące sygnały, ale nic mu nie wiadomo o toczącym się postępowaniu policji w sprawie mobbingu.
- Po przeanalizowaniu tematu wyszło nam, że tam są większe zastrzeżenia do niektórych pracowników niż do samej kierowniczki. W PCPR-ze pracuje kilkanaście osób, z tego około 10 jest zadowolonych i dobrze pracuje i jest czwórka, która ma wiecznie problemy, potrafią po kilka razy jeden dokument poprawiać. To grono nie stara się, a robi wszystko, żeby dokuczyć pani Wilisowskiej i zaognić sytuację. Zasugerowaliśmy ostatnio wprowadzenie dzienników aktywności, żeby zobaczyć na ile poszczególna osoba jest obciążona obowiązkami. Wcale nie odnosimy wrażenia, że jest tam mnóstwo pracy, tylko raczej wyszukiwanie na siłę problemów. Co do próby samobójczej jednego z pracowników, dotarła do mnie taka informacje, ale nie od szefowej PCPR-u. Pytanie tylko, czy takie sygnały należy traktować poważnie, czy nie jest to pewna forma szantażu? (w)Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze