Artykuły
Śladem naszych artykułów: Kto jeszcze kradł i kto nie dopilnował?
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Piątek, 16 - Maj 2014r. , godz.: 11:36
W starostwie powiatowym i podległych mu jednostkach oświatowych trwa skrupulatna weryfikacja dokumentów w związku z głośną aferą, jaka w kwietniu wybuchła w jednym z referatów tego urzędu. Odrębne postępowanie w tej sprawie prowadzi policja.
Główna "bohaterka" procederu, Danuta Ch. od trzech tygodni już nie pracuje w starostwie - została zwolniona dyscyplinarnie. Wiele wskazuje na to, że na liście podejrzanych znajdą się też nazwiska m.in. nauczycieli, pracowników obsługi szkół, a nawet ich rodzin.
- Apelujemy do osób, na konta których przelewane były nienależne im pieniądze, aby zgłaszały się do nas - mówi starosta Radosław Roszkowski. - Fakt ten zapewne zostanie uznany jako okoliczność łagodząca przy wymierzaniu ewentualnej kary.
Podobno jedna z nauczycielek zwróciła już pewną sumę pieniędzy, która nigdy nie powinna trafić na jej rachunek bankowy.
Wielu zachodzi w głowę, jak to możliwe, żeby w instytucji państwowej szeregowy pracownik defraudował publiczne środki za plecami przełożonych. Sprawa wyszła na jaw zupełnie przypadkowo, podczas rutynowej kontroli dokumentów pod nieobecność w pracy Danuty Ch. (przebywała na L4).
- Wszyscy musimy czuć się winni w zaistniałej sytuacji. Nad panią Ch. był nadzór bezpośredni, a osoby, które pełnią taki nadzór też ktoś przecież powinien kontrolować. Na wyciąganie konsekwencji jest jeszcze za wcześnie, ale na pewno będziemy się nad tym wspólnie w ramach zarządu zastanawiać.
Kierownikiem referatu obsługi finansowo-księgowej szkół i placówek oświatowych, w którym dochodziło do kradzieży, jest Alicja Płóciennik i to ona, logicznie rzecz biorąc, powinna w pierwszej kolejności ponieść odpowiedzialność za to, co się stało.
- Wpierw musimy zapoznać się z ustaleniami dotyczącymi mechanizmu przestępstwa: jakich metod używano, jakimi posługiwano się dokumentami, czy podrabiano podpisy itd. - kończy starosta.
Chcieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej od samej Danuty Ch.
- Dobrze, możemy się spotkać, ale u mnie, bo ja nie wychodzę z domu - zadeklarowała pięćdziesięciokilkulatka telefonicznie.
Niestety, pół godzin przed zaplanowaną trzy dni wcześniej rozmową zostaliśmy poinformowani, iż prudniczanka nie jest gotowa na spotkanie z mediami; nie pozwala jej na to zła kondycja psychiczna. Fiaskiem zakończyła się także nasza druga próba umówienia się.
- Żona jest na silnych lekach. Jak będzie chciała, to sama się do was odezwie - usłyszeliśmy tym razem.
Niedobór w kasie powiatu na dzień dzisiejszy wynosi ok. 20 tys. zł, ale - jak zaznacza starosta Roszkowski - skala przestępstwa może być o wiele większa. Ch. przyznała się do zagarnięcie tylko części brakującej kwoty.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze