Artykuły
Tak trzymać: Kobieta za kierownicą autobusu
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 23 - Kwiecień 2014r. , godz.: 11:24
Jeszcze do niedawna zawód kierowcy był uważany za typowo męski. Dziś widok kobiety prowadzącej tramwaj, trolejbus, ciężarówkę czy autobus nikogo już nie powinien dziwić, choć pań w tej profesji wciąż jest stosunkowo mało.
W Prudniku stereotyp przełamała Maria Drajok, która obecnie jest jedyną przedstawicielką płci pięknej w sześćdziesięciokilkuosobowym gronie kierowców tutejszego przewoźnika autobusowego.
- Jestem "nowalijką", z dniem 1 marca zostałam przyjęta na okres próbny - mówi dla naszej redakcji. - Pracując w "Kauflandzie" przeczytałam w gazecie, chyba nawet w "Tygodniku Prudnickim", że "Arriva" potrzebuje kierowców. Choć prawo jazdy kategorii B posiadam dopiero od 2006 roku, a samochodem jeżdżę zaledwie od 4 lat, pomyślałam sobie: dlaczego by nie? Udałam się więc do kierownictwa zapytać, czy jako kobieta miałabym szansę. Odpowiedź była pozytywna.
Żeby móc dosiąść dwunastometrowego "potwora" pani Maria musiała zrobić nie tylko "prawko" kategorii D, ale i - zgodnie z nowymi przepisami - kurs kwalifikacji wstępnej. Tak się szczęśliwie złożyło, że ten drugi sfinansował jej na mocy porozumienia z przyszłym pracodawcą urząd pracy. Tamtego okresu nie wspomina jednak najlepiej, najchętniej wymazałaby go z pamięci.
- W Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Opolu na każdym kroku czułam się dyskryminowana. Miałam już zabierać papiery do Wałbrzycha. Egzaminatorzy pozwalali sobie na docinku typu: "Nie boi się pani odpowiedzialności?!", "Ja bym pani nie zatrudnił w swojej firmie". To była gehenna, szczególnie że trudności sprawiał mi również lekarz medycyny pracy w Nysie, który dowiedziawszy się o moich zamiarach wyszukał mi wadę wzroku. Musiałam się odwołać do Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie zgodnie ze stanem faktycznym stwierdzono, że z moimi oczami jest wszystko w porządku.
Ciepło i z szacunkiem pani Maria została za to przyjęta przez współpracowników. Przez kilka pierwszych dni nowi koledzy służyli jej radą i gotowi byli pomóc, siedząc niedaleko szoferki w autobusie. Przeważnie obsługuje linie komunikacji miejskiej, choć zdarza się, że wysyłana jest także w trasy międzymiastowe. Z życzliwością spotyka się również na ulicy.
- Inni kierowcy udzielają mi pierwszeństwa, uśmiechają się do mnie, chociaż ja nie oczekuję żadnych forów. Najbardziej się bałam reakcji pasażerów. Nawet rozważałam, czy nie poszukać pracy np. w Opolu. Ale po głębszym namyśle stwierdziłam: Trudno, co ma być, to będzie, ludzie pogadają i pewnie przestaną. Jak się jednak okazało, niepotrzebnie się tym denerwowałam. Pasażerowie są bardzo mili. Niektórzy nawet mnie rozpoznają, no może nie do końca, bo spotykam się też z pytaniami typu: czy ma pani sobowtóra albo siostrę bliźniaczkę w "Kauflandzie"? (śmiech).
Pani Maria zdaje sobie sprawę, że prowadzenie autobusu z pasażerami na pokładzie i odpowiadanie za ich bezpieczeństwo wymaga od kierowcy dużego skupienia i odwagi, ale, jak podkreśla, ze stresem radzi sobie znakomicie, a opanowanie kolosa było tylko kwestią czasu. Teraz kieruje nim z dużą łatwością, no i gracją, jak na kobietę przystało. Za "kółkiem" wręcz się relaksuje, nie to co w markecie czy "Artechu" (spędziła tam 9 lat), gdzie trzeba się było narobić fizycznie.
- Chciałabym podziękować "Arrivie", że przyjęła mnie i mogę robić to, co lubię i sprawia mi ogromną przyjemność, mam nadzieję, że pozwolą mi zostać i będę mogła się dalej rozwijać. Korzystając z okazji, dziękuję również swojemu instruktorowi z Szybowic, który prowadził mnie i mobilizował w trakcie obu kursów (kat. B i D). Jeśli są w naszym regionie kobiety, które wahają się, czy spróbować swych sił jako kierowca autobusu, to je gorąco do tego zachęcam. Ja wiem, że nie jest łatwo się przełamać, ale naprawdę nie ma się czego obawiać - kończy pochodząca z Rydułtów (woj. śląskie) prudniczanka.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze