Artykuły
Pyrrusowe zwycięstwo i ciąg dalszy gehenny
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 16 - Kwiecień 2014r. , godz.: 01:44
Rodzice chorej na autyzm Anny Orlity z Racławic Śląskich od ponad roku walczą o przywrócenie prawa do pobierania świadczeń. Póki co krążą między urzędami.
Te siedemset kilkadziesiąt złotych miesięcznie było dla nas na wagę złota. Odkąd odebrano nam zasiłek na córkę, nierzadko nie mamy za co dojechać na wizytę u specjalisty - opowiada zrozpaczona pani Grażyna. - A gdzie leki i zaspokojenie podstawowych potrzeb? Placówki gminne również odmawiają nam pomocy, bo według bezdusznych przepisów i urzędników przekraczamy próg zamożności (o 30 zł - red.). Decyzją burmistrza jedynie przyznano nam tonę węgla.
Anna Orlita cierpi na autyzm od 2. roku życia. Na początku zeszłego roku po ukończeniu 16 lat pierwszy raz jako osoba dorosła (tak mówią przepisy) stanęła przed powiatową komisją orzekającą o stopniu niepełnosprawności w Prudniku. Komisja, pod przewodnictwem psychiatry Barbary Mołotkiewicz-Kłyś, wbrew opinii specjalistów zajmujących się dziewczyną od wielu lat, uznała, iż ta jest zdolna do samodzielnej egzystencji. Decyzję o zaliczeniu nastolatki do umiarkowanego stopnia niepełnoprawności, oznaczającą m.in. utratę świadczeń, podtrzymał organ drugiej instancji w Opolu. Państwo Orlita skierowali sprawę do sądu. Ten, po przesłuchaniu powołanych biegłych co prawda zmienił zaskarżone orzeczenie, ale tylko w części.
- Wobec małoletniej wnioskodawczyni zachodzi konieczność stałej lub długotrwałej opieki lub pomocy innej osoby w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej egzystencji oraz konieczność zaopatrzenia w przedmioty ortopedyczne, środki pomocnicze oraz pomoce techniczne ułatwiające funkcjonowanie danej osoby - czytamy w wyroku.
Wyrok Sądu Rejonowego w Opolu (Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych) jest dla rodziców Ani kuriozalny, bo kłóci się z literą prawa. Zgodnie z obowiązującymi przepisami zapis o konieczności stałej lub długotrwałej opieki lub pomocy innej osoby w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej egzystencji dotyczy wyłącznie osób kwalifikowanych do znacznego stopnia niepełnoprawności, a dziewczyna posiada przecież stopień umiarkowany.
Państwo Orlita nie zamierzają jednak się poddać. Złożyli już ponowny wniosek o ustalenie stopnia niepełnosprawności córki ze względu na pogarszający się stan zdrowia. 17-latka stanie przed prudnicką komisją 29 kwietnia.
- Ania nie potrafi samodzielnie zabezpieczyć swoich życiowych interesów. Jest bardzo nieporadna w prostych sytuacjach, a bezradna jeśli sytuacja odbiega w jakikolwiek sposób od rutyny. Nie potrafi wczuć się w intencje. Jest absolutnie ufna, a oceniając z zewnątrz - naiwna. Każdy gest, komunikat pozytywny odczuwa jako sympatię, bezkrytycznie naśladuje zachowania i robi to, co jej się mówi. Jest gotowa w pełni się podporządkować. Jest podatna na manipulację ze strony innych. Nie potrafi zapewnić sobie bezpieczeństwa. Mimo wieloletniego treningu nie opanowała zasad bezpiecznego zachowania na drodze. Nie ma na razie szansy na jej samodzielność poza domem. Hałas, dotyk i ruch w polu widzenia wywołują u niej reakcję obronną - fizyczną ucieczkę, ukrycie się - to tylko fragment jednej z opinii psychologicznej na temat racławiczanki.
Pani Grażyna liczy po cichu jeszcze, że zasiłek uda się odzyskać na mocy zmian w przepisach, zapowiadanych przez rząd. Skromny budżet domowy już teraz zmusza Orlitów do radykalnych oszczędności. Poważnie schorowany ojciec Ani jest zdesperowany do tego stopnia, że na własną rękę zmniejszył sobie dzienną dawkę lekarstw, które powinien przyjmować regularnie.
- Musimy liczyć dosłownie każdy grosz - kręci głową załamany pan Tadeusz .
Na zdrowiu podupadła także jego małżonka. Dla obojga najważniejsze jest jednak dobro córki. By ją leczyć i rehabilitować już dawno sprzedali nawet gospodarstwo. Innego majątku nie posiadają. Ich los zależy już tylko od dobrej woli bezlitosnych dotąd urzędników. Do tematu będziemy wracać.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze