Artykuły
Podejrzane prezentacje: "Wypiorą" ci mózg i wcisną "super-towar"
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 12 - Marzec 2014r. , godz.: 12:30
Prudnicka policja i powiatowy rzecznik konsumentów przestrzegają przed pochopnym zawieraniem umów z firmami oferującymi do sprzedaży m.in. naczynia kuchenne. Na specjalne prezentacje, pełne socjotechnicznych sztuczek, klienci wabieni są najpierw telefonicznie, po czym dostają do domu imienne zaproszenia.
W ostatnim czasie po jednym z takich pokazów w Prudniku zgłosiło się do nas troje mieszkańców, którzy poczuli się oszukani - mówi dla naszej gazety sierż. sztab. Andrzej Spyrka, oficer prasowy KPP. - W dwóch przypadkach osoby te zamiast uprawnionych garnków otrzymały jedynie... książeczkę ratalną.
Mechanizm banalnie prosty
Skargi na działalność wielkopolskiej spółki od wielu tygodni docierają także do powiatowej rzecznik konsumentów w Prudniku.
- Chodzi o nieuczciwe zawieranie umów i wprowadzanie ludzi w błąd w trakcie organizowanych spotkań w hotelu "Olimp". Firma zajmuje się głównie sprzedażą garnków, ale też kołder i innych towarów "niezbędnych" dla osób starszych - mówi dla "TP" Emilia Cimochowska - Paluszek. - Strategia firmy polega na zapraszaniu na pokazy właśnie osoby starsze i odwołując się do ich zdrowia i zdrowia najbliższych wmawiają ludziom, że jeśli nie zaczną o siebie dbać (czyt. nie kupią ich towaru) to umrą. Zdarzały się także przypadki, że po pokazie losowano "nagrody", osoba, która została wylosowana była proszona o dowód osobisty podobno w celu pokwitowania odbioru wygranej, bo przecież przedstawiciel musi się rozliczyć z przełożonymi. Przedstawiciel wypełniał formularze danymi "wygranego", a następnie już w aucie, w momencie odbioru "nagrody" dawał do podpisu wszystkie dokumenty. "Zwycięzca" wracał do domu szczęśliwy, bo nigdy wcześniej nic nie wygrał. Po kilku tygodniach radość mija, bo przychodzi pocztą umowa z banku i okazuje się, że za "nagrodę" należy zapłacić... kilka tysięcy złotych. Oczywiście na odstąpienie od umowy jest już za późno, ponieważ firma dysponuje podpisami klienta pod umową, oświadczeniem o otrzymaniu wszystkich dokumentów, w tym oświadczeniem o odstąpieniu od umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa, a także pod wnioskiem o zawarcie umowy kredytowej. Inną formą wprowadzania ludzi w błąd jest nieinformowanie o rzeczywistej kwocie kredytu. Osoba wie tylko ile kosztuje towar. Z boku umowy jest natomiast rozbicie na ilość rat i kwotę raty. Iloczynu powyższych kwot brak, przeciętny konsument (osoba starsza) nie posługuje się kalkulatorem, żeby zweryfikować powyższe informacje z tym, o czym zapewniał przedstawiciel. De facto koszt kredytu niejednokrotnie przewyższał wartość towaru.
Zawiadomienie o znieważeniu funkcjonariusza publicznego na służbie
W związku z powyższymi naruszeniami rzecznik Cimochowska - Paluszek postanowiła wybrać się na jedną z lutowych prezentacji rzekomo cudownych naczyń w Prudniku. Na miejscu doszło do skandalu.
- Ponieważ pod hotel przybyłam szybciej, po stwierdzeniu, że poprzedni pokaz jeszcze się nie zakończył zdecydowałam się zaczekać na parkingu. W tym czasie spotkałam kilka osób, które szły na prezentację, po przedstawieniu im się poprosiłam o dokonywanie świadomych zakupów - dokładne przeczytanie tego, co podpisują. Po chwili zobaczyłam, że dwie osoby (małżeństwo) wychodzą z sali restauracyjnej i prowadzone przez przedstawiciela kierują się do firmowego busa. Zdecydowałam się zaczekać na tych państwa. Kiedy pakowali towar do bagażnika swojego samochodu podeszłam do konsumenta i po przedstawieniu się spytałam, czy mogę sprawdzić jego umowę. Pan nie miał nic przeciwko. W tym momencie otoczyło mnie czterech przedstawicieli firmy, tak ciasno, że nie mogłam się ruszyć. Jeden z mężczyzn stale nagrywał całą sytuację, drugi krzyczał do mnie, trzeci wyrwał mi teczkę z dokumentami i usiłował wyrwać telefon, czwarty natomiast nakazał już jechać konsumentowi, bo jego zdaniem w umowie jest wszystko w porządku. Od razu przedstawiłam się i powiedziałam, że jestem tu służbowo, bo docierają do mnie skargi na działalność firmy. To jednak nie uspokoiło tych panów, a jeszcze bardziej rozjuszyło. Jeden z mężczyzn nakazał filmującemu pilnować mnie i nagrywać do przyjazdu policji, po którą sam dzwonił. Po przybyciu policji kamerzysta ulotnił się. Policjanci przesłuchali mnie i przedstawiciela firmy i ograniczając się do tego, że uznali, iż nie naruszyłam prawa przychodząc na pokaz, odjechali. Do tego czasu przedstawiciele firmy swobodnie mogli dysponować moją teczką. Kiedy poprosiłam o jej zwrot, pan zbył mnie, że za chwilę przyniesie (rzecz działa się w recepcji hotelu). Po kilku kolejnych wezwaniach nie było w tym temacie żadnego rezultatu, dlatego poszłam na salę restauracyjną, tam odzyskałam moją teczkę, jednak zauważyłam, że dokumenty były przeglądane, nie zgadzała się ich kolejność i sposób ułożenia. Przedstawiciel firmy z sarkazmem powiedział do mnie: "Widzisz
co narobiłaś, teraz oni ufają bardziej mi niż tobie", i zapewniając o swojej uczciwości zaprosił mnie na pokaz. Zdecydowałam się zostać. Mężczyzna stale ironizował na mój temat, czynił obraźliwe aluzje. Cały pokaz był przesycony złośliwością. Osoby zainteresowane zakupem po pokazie były proszone na drugą część sali, dlatego nie miałam możliwości sprawdzenia projektów umów. Opuściłam pokaz utwierdzona, iż skoro tak bardzo przedstawicielom zależało na tym, żebym nie mogła sprawdzić zawartej umowy, to na pewno mają wiele do ukrycia.
Nazajutrz nasza rozmówczyni złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na znieważeniu funkcjonariusza publicznego na służbie.
- Przyjęliśmy takie doniesienie, prowadzimy postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - potwierdza rzecznik Komendy Powiatowej Policji Andrzej Spyrka.
Chcieliśmy poprosić o komentarz rzecznika prasowego firmy, ale nie odbierał naszych telefonów.
Sankcje i sprawa w prokuraturze
Pod koniec zeszłego roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na firmę, która często gości w Prudniku, 200 tys. zł kary. To konsekwencje niedozwolonych praktyk, naruszających prawa konsumentów, stosowanych na pokazach w całej Polsce.
Przedsiębiorca zastrzegał karę w wysokości 500 zł za rezygnację z zakupów oraz wymagał ich osobistego zwrotu do siedziby firmy. Urząd przypomina, że zgodnie z przepisami, za odstąpienie od umowy nie można pobierać żadnych opłat. Konsument ponosi jedynie koszt dostarczenia towaru przedsiębiorcy i może to zrobić w dowolnej formie. Ponadto postępowanie wykazało, że przedsiębiorca nie wywiązywał się z obowiązków informacyjnych. Wbrew prawu nie informował klientów o terminie, w którym mogą odstąpić od umowy zawartej na pokazie oraz nie wręczał wzoru oświadczenia ułatwiającego rezygnację z zakupów - czytamy w uzasadnieniu decyzji UOKiK.
Ukarana firma odwołała się do sądu. To jednak nie koniec problemów jej właścicieli.
Prokuratura w Katowicach w skutek zawiadomienia przez tamtejszy Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej, wszczęła postępowanie w sprawie oszustw. Ci ostatni wykazali bowiem, że sprzedawane za kilka tysięcy złotych garnki (sprowadzane z Niemiec) w najlepszym wypadku warte są kilkaset. Wojnę naciągaczom wypowiedział też sam prokurator generalny Andrzej Seremet.
W POK-u za zupełną darmochę
Do właścicieli hotelu "Olimp" nie można mieć pretensji. Jako prywatni przedsiębiorcy mogą wynajmować swoje sale komu tylko chcą. Zresztą w Prudniku czynią to nie oni jedni.
- Wobec nas ta firma jest w porządku, reguluje płatności na czas. Nie ukrywam jednak, że zdenerwowały mnie ostatnie nieprzyjemne zdarzenia - jedno dotyczyło rzeczniczki konsumentów, która została w niewłaściwy sposób potraktowana, drugie obsługi hotelu, wobec której bardzo arogancko i bezczelnie zachował się jeden z przedstawicieli organizatora pokazu. W tych sprawach wystosowałam pismo do ich centrali - mówi Beata Szczepańska z "Olimpu". - O stosowanych przez tę firmę praktykach dowiedziałam się dopiero niedawno, jeśli niepokojące głosy na jej temat dalej będą do mnie docierać, zaprzestanę wynajmu sali, nawet pod groźbą kary za zerwanie umowy, bo taka nas obowiązuje. Nie chciałabym, żeby do jakiegoś procederu dochodziło pod moim dachem. Powiem szczerze, że osobiście nie uczestniczę w tych pokazach.
Spotkania z udziałem zewnętrznych firm, reprezentujących różnorakie branże, odbywają się także w Prudnickim Ośrodku Kultury. Fakt ten potwierdza jego dyrektor. Ale co ciekawe, utrzymywana z budżetu gminy jednostka -jak twierdzi Ryszard Grajek - nie pobiera za wynajem sal ani grosza.
- Jesteśmy współorganizatorem takich spotkań - wyjaśnia dyrektor Grajek. - My nie ponosimy z tego tytułu żadnych kosztów, a firmy za darmo przeprowadzają ciekawe pokazy dla naszych mieszkańców, np. kosmetyczne czy kulinarne, promując w ten sposób zdrowy styl życia. Nic mi nie wiadomo, jakoby na miejscu zawierane były umowy zakupu.
Podobnie rzecz ma się w wiejskich placówkach POK-u. W wielu miejscowościach prezentacje "super-towarów" w obiektach państwowych są już nie do pomyślenia. Zakaz ich organizacji w szkołach i instytucjach kultury wydał m.in. prezydent Kielc.
Nie ma złotej recepty
Jak nie dać się nabić w butelkę? Najlepiej nie chodzić na takie pokazy, nie reagować na zaproszenia - radzi wielu. Jeśli natomiast zdecydujemy się uczestniczyć w spotkaniu i zakupić "uzdrawiające urządzenia", koniecznie czytajmy wszystko, co dostajemy do podpisu, choć i to może nie wystarczyć, by ustrzec się przed oszustwem.
- Osoby poszkodowane powinny zgłaszać się na policję - apeluje rzecznik Cimochowska - Paluszek. - Po ostatnim pokazie w "Olimpie" dwóch konsumentów już odstąpiło od umowy - kończy.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze