Artykuły
Z sądu: Koty dostały eksmisję
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 26 - Luty 2014r. , godz.: 11:12
Sąd Rejonowy w Prudniku nakazał Annie Zachorskiej usunięcie domku dla kotów na podwórzu Placu Wolności.
Przypomnijmy: kobieta posadowiła pawilon w narożniku nieruchomości na przełomie minionego i obecnego wieku. Jak zapewnia, miała na to ustną zgodę ówczesnego prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej, Romana Bijowskiego. Drewniana chatka (z sypialnią i jadalnią) długo nikomu nie przeszkadzała, dopiero przed trzema laty część mieszkańców bloku zaczęła skarżyć się na sąsiedztwo zwierząt. Anna Zachorska podejrzewa, że stało za tym jedno z małżeństw, które w międzyczasie wprowadziło się do budynku i - jej zdaniem - zaczęło nastawiać przeciwko niej innych lokatorów. W odpowiedzi na petycję mieszkańców władze spółdzielni zażądały od prudniczanki likwidacji przytuliska dla wolno żyjących kotów. Kierowane do niej pisma nie przynosiły jednak rezultatu, fiaskiem zakończyła się też próba siłowego wywiezienia budowli przez wynajętą firmę. Koniec końców SM wystąpiła do sądu o wydanie terenu, którego jest użytkownikiem wieczystym.
Sąd przesłuchał w tej sprawie kilkoro świadków. Łucja Z. zeznała, iż koty są niebywale agresywne, stają... na dwóch łapach i atakują ludzi. Ponadto brudzą oraz niszczą karoserie samochodów i sikają po nich. Bożena R. podkreśliła z kolei, że Anna Zachorska bezprawnie zajęła grunt, na którym powinny dziś stać kontenery na odpady komunalne. Na to ostatnie duży nacisk kładł również przesłuchiwany prezes SM Zygmunt Trojniak. Tyle, że według pełnomocnika pozwanej nie ma możliwości postawienia w tym miejscu śmietników, ze względu na zbyt małą odległość do budynku, w którym mieszczą się lokale użytkowe.
- Po moim trupie. Ja tam mam kancelarię i już dziś mówię, że nie wyrażę na to zgody - grzmiała prawniczka.
Przed sądem padły również gorzkie słowa pod adresem przeciwników kociego domku. Otóż miało się zdarzać, że czworonogi były z premedytacją okaleczane, szczute psami czy przeganiane ziemniakami! Jeśli zaś chodzi o kwestię czystości na podwórzu, potrzeby fizjologiczne załatwiają tam nie tylko sporne koty, ale także psy tamtejszych mieszkańców oraz - jak twierdzi Anna Zachorska - jeden z lokatorów!
Powiatowy lekarz weterynarii w sporządzonej opinii stwierdził jednoznacznie, że koty nie stanowią zagrożenia dla ludzi, a ich schronienie utrzymane jest w należytym stanie i czystości. Przesłuchany w charterze świadka Tomasz Wisła, inny prudnicki weterynarz i radny miejski, potwierdził, że z inicjatywy i za pieniądze pani Anny czworonogi z Placu Wolności regularnie są odrobaczane, leczone, a kotki sterylizowane.
Spór zakończył się zwycięstwem powódki, czyli Spółdzielni Mieszkaniowej. Przewodniczący składu sędziowskiego Szymon Chrobak w części wstępnej uzasadnienia wyroku podkreślił, że kwestie regulowane przepisami o ochronie zwierząt nie są wprost objęte jurysdykcją czy właściwością rzeczową wydziału cywilnego SR w sprawie o wydanie.
- W procesie cywilnym niewładającego właściciela przeciwko władającemu niewłaścicielowi rzeczą powoda jest wykazanie prawa rzeczowego do spornej nieruchomości czy rzeczy, a obowiązkiem pozwanego jest wykazać istnienie skutecznego tytułu prawnego, przy czym może to być zarówno tytuł rzeczowy jak i obligacyjny albo inny. Pozwana w tej sprawie tej powinności dowodowej nie dopełniła.
Sąd w podobnych sprawach może oddalić powództwo na mocy klauzuli generalnej zasad współżycia społecznego. W tym przypadku nie znalazł jednak ku temu podstaw.
- Charakter tego sporu między zamieszkującymi w tamtym miejscu wyklucza zdaniem sądu możliwość sięgania po udzielanie pozwanej obrony prawnej. Przeciwko pozwanej toczyło się warunkowo umorzone postępowanie karne za czyny przeciwko nietykalności cielesnej i wolności (chodzi o uderzenie chłopca, który miał dręczyć koty i niszczyć domek - red.), jak też była ona obwiniona w sprawie o wykrocznie z art. 51 KW. . Ze względu na te okoliczności sąd nie może przyjmować bezkrytycznie tylko i wyłącznie bardzo pozytywne zachowanie pozwanej, która troszczy się o te zwierzęta - wyjaśnił sędzia Chrobak.
Wyrok jest nieprawomocny. Sąd odroczył jego wykonanie do końca kwietnia. Anna Zachorska zapowiedziała już apelację. Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Zygmunt Trojniak tuż po wyjściu z sali rozpraw nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Zapytany w biegu przez reportera Telewizji Polskiej: gdzie w tym wszystkim zdrowy rozsądek, milczał jak grób.
Zdaniem przedstawicieli Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals" likwidacja budki wcale nie sprawi, że koty opuszczą podwórze przy Placu Wolności 9.
- Jedynym rezultatem będzie to, że będą zmuszone szukać schronienia przed zimnem w śmietnikach, piwnicach bądź pod samochodami - mówi starszy inspektor "Animals" Piotr Piotrowski. - Są to zwierzęta terytorialne, bardzo ściśle związane z miejscem, w którym przebywają. Jakiekolwiek działania zmierzające do usunięcia kociej populacji z danego terenu nie mają jakiegokolwiek sensu, gdyż populacja bytująca w danym miejscu stanowi barierę dla osobników konkurujących z nią o miejsce żerowania i schronienia. Na miejsce kotów usuniętych niezwłocznie wejdą nowe osobniki.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sądy, prokuratura, wyroki
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze