Artykuły
Wywiad z Henrykiem Małkiem: Będę startował na burmistrza!
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 19 - Luty 2014r. , godz.: 12:40
Wybory już tuż, tuż. W dniu dzisiejszym wiemy, że Arnold Hindera będzie miał kontrkandydata. Na pytania o swoje samorządowe plany odpowiada Henryk Małek, osoba, której stanowisko włodarza gminy nie jest bynajmniej obce.
- Skąd decyzja, żeby po latach znów kandydować na burmistrza?
- Odpowiedź jest prosta. Cztery lata temu byłem kandydatem na radnego z listy TSKN, z której wykreślono mnie za moimi plecami. Nie miałem już wtedy czasu (zostało praktycznie parę godzin), żeby kandydować z innej listy. Przeczekałem spokojnie cztery lata i po rozmowach z mieszkańcami gminy Biała - o ich odczuciach i oczekiwaniach - podjąłem decyzję, że będę kandydował. Jestem przekonany, że moja wiedza i doświadczenie pozwolą mi na pełnienie tej funkcji mądrze i z pożytkiem dla ludzi.
- Co się stało, że Mniejszość wysiudała pana cztery lata temu?
- Sytuacja była następująca. Zarząd Towarzystwa w Łączniku, jednogłośnie poparł moją osobę. Niestety kandydatura nie spodobała się zarządowi gminnemu TSKN. Być może byłem dla tych ludzi zbyt ambitny, a może po prostu na gwałt chcieli mieć kogoś swojego. Tyle, że wykreślenie mojej osoby oznaczało, że sami siebie pozbawili możliwości wystawienia innego kandydata; po prostu było już za późno. W związku z tym: radnym został ktoś spoza struktur, z innej listy, osoba rzetelna, która przez te cztery lata wiele zrobiła.
- Cztery lata temu nie startował pan na burmistrza?
- Nie startowałem, to nie był jeszcze ten czas, nie było takiego oczekiwania, nie miałem też na tyle silnych sygnałów od mieszkańców, żebym to zrobił.
- W chwili obecnej będzie pan starał się zarówno o fotel burmistrza jak i o mandat radnego?
- Podjąłem ostateczną decyzję o startowaniu na stanowisko burmistrza Białej, ale nie z list TSKN. Mieszkańcy Łącznika trzy tygodnie temu zaproponowali mi start do rady miejskiej. Ale - jak powiedziałem - wymaga to jeszcze namysłu. Mam też inne propozycje.
- A jest pan pewien, że w tym roku nie wykreślą pana z listy w wyborach na radnego?
- Miałem już telefony od osób, które pytały: po co startujesz, pewnie i tak cię skreślą? Jeśli taka jest wola społeczeństwa, to czemu nie mam być kandydatem? Tym razem to nie TSKN będzie decydować o tym, czy nim będę, tylko mieszkańcy.
- A tak w ogóle - to po tym incydencie nie obraził się pan na Mniejszość?
- I tak, i nie. Nie jestem obrażony na to towarzystwo, choć w tamtej sytuacji byłem mocno wzburzony. Wąska grupa ludzi - jak by nie było - funkcyjnych wykreśliła osobę, którą znała, która długo była burmistrzem i która w organizacji działała od rana do nocy przez wiele, wiele lat. Jednym cięciem spowodowano, że wyleciałem z listy kandydatów, mimo sprzeciwów przewodniczącego zarządu wojewódzkiego TSKN. Wąska grupa próbowała uśmiercić mnie politycznie. Tak więc nie jestem obrażony, natomiast nasza "partyjna wierchuszka" mocno zalazła mi za skórę.
- Nie chciał pan na wszelki wypadek startować z innej listy, np. partyjnej?
- Moją kandydaturę postawiono na zebraniu w Łączniku. Ludzie jednogłośnie chcieli, żebym to ja reprezentował ich w samorządzie.
- Proszę przedstawić pokrótce, jakie wcześniej pełnił pan stanowiska?
- Moja praca w samorządzie zaczęła się od decyzji o kandydowaniu na burmistrza Białej (wtedy jeszcze miasta i gminy Biała) po tragicznej śmierci pierwszego w nowej erze samorządów burmistrza, pana Zygfryda Kusbera (zginął w wypadku samochodowym w lutym 1992 roku). Wtedy zostałem wybrany. Kadencja trwała krótko, tylko dwa lata, ale później była kolejna - czteroletnia i kolejna - trwająca tyle samo. Byłem więc burmistrzem w latach 1992-2002. Wspominam ten okres jako bardzo pracowity - samorządy nowej ery dopiero się tworzyły, miały większe możliwości; my z kolei mieliśmy dużą werwę. Poświęcałem się pracy praktycznie od rana do wieczora, bo taka była potrzeba. Kiedy już w coś się angażuję, robię to od A do Z. Moje urzędowanie zakończyło się w roku 2002, kiedy do wyborów stanął mój kontrkandydat, który ostatecznie uzyskał niewielką przewagę. Chciałoby się powiedzieć, że przegrałem, ale uważam, że nie ma wygranych ani przegranych. Po prostu jest osoba, której w tym czasie zaufała większość mieszkańców, no i ta została burmistrzem.
W przypadku obecnego burmistrza, urzędowanie trwa już trzy kadencje i wiele osób mówi, że nastąpiło zmęczenie materiału. Ja w międzyczasie pracowałem w Urzędzie Marszałkowskim w Opolu, gdzie byłem zastępcą dyrektora Departamentu Infrastruktury i Gospodarki. W tym czasie miałem okazję pracować w wielu komisjach i zespołach, które tworzyły zapisy pierwszego Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Opolskiego. Nabrałem wtedy ogromnego doświadczenia. Byłem też zastępcą dyrektora Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki, sporo się nauczyłem, także jeśli chodzi o umiejętność w zakresie sięgania po środki unijne. Poznałem te mechanizmy.
Tworzyłem też pierwszą po powstaniu samorządów lokalnych strategię rozwoju województwa opolskiego. Byłem członkiem zespołu, który się tym zajmował. To bardzo ciekawe doświadczenie.
Opracowałem z przyjaciółmi kilka wydawnictw typu gospodarczego i biznesowego. Byłem kandydatem na wicewojewodę, kiedy pani wojewoda Rutkowska szukała zastępcy. Startowałem także w wyborach do sejmu. To niemałe doświadczenia.
- A teraz? Jest pan sekretarzem powiatu krapkowickiego?
- Tak. Tę funkcję pełnię od 2012 roku, wtedy stanąłem do konkursu na stanowisko sekretarza i wygrałem go.
- Czym w pierwszej kolejności będzie pan chciał się zająć jako burmistrz?
- Jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o szczegółowym programie. Stworzę go przy współudziale mieszkańców. Trzeba jeździć, rozmawiać, pytać jakie mają potrzeby. Wiem jednak, w jakim kierunku pójść. Przede wszystkim chciałbym inaczej zarządzać budżetem gminy - skierować środki na zadania, o których dzisiaj mówi się, że zostały zamrożone; trzeba je powyciągać i przystąpić do działania. Pierwszy przykład: brak kanalizacji sanitarnej w gminie. W zasadzie funkcjonuje ona tylko w mieście Biała, zaś cała gmina (29 sołectw) nie ma takiego podłączenia. To istotny mankament.
Moim sposobem na sprawowanie funkcji burmistrza jest bycie bliżej ludzi, współrządzenie - to jest dobre słowo - a nie rządzenie. Chciałbym, żeby ludzie mówili - zresztą mówili tak zawsze - że współrządziłem.
Chcę także sięgnąć do obszaru bardzo istotnego - współpracy z biznesem. Właśnie z perspektywy powiatu widzę, że możliwość wpływania na przedsiębiorczość i rozwój społeczno-gospodarczy ma gmina. To wójt, burmistrz czy prezydent posiadają do tego odpowiednie narzędzia. To nie powiat jest w tym przypadku motorem (jest on stworzony do zupełnie innych zadań), tylko właśnie gmina. I ten fakt chciałbym wykorzystać. Sprawa odpowiednich ulg, zachęt, prowadzenie rozmów z biznesem. Zawsze to robiłem, gdy byłem burmistrzem. Przedsiębiorcy, którzy w tym czasie działali na rynku, wiedzą, że zawsze konsultowałem się z ich środowiskiem, bo nie tylko wielki inwestor strategiczny jest najważniejszy, ale mali przedsiębiorcy. Jeśli każdego z nich zachęci się do stworzenia jednego stanowiska pracy, to w końcu powstanie ich bardzo wiele. Trzeba tylko działać małymi kroczkami. Wielki inwestor zagraniczny albo będzie, albo nie... Można się denerwować i kłaniać mu się na okrągło, a efekty i tak bywają różne.
- Ma pan sporo pomysłów, jednak fakt jest faktem, że długo nie był pan burmistrzem. Jak pan myśli - czy dużo się zmieniło? Czy wielu rzeczy będzie pan musiał się nauczyć?
- Przez ponad 10 lat nie byłem burmistrzem, jednak przez ten czas bardzo pogłębiłem swoją wiedzę w zakresie samorządu, nabrałem też dystansu i doświadczenia. Każda funkcja to nowe obserwacje z różnych perspektyw - gminnej, powiatowej i wojewódzkiej. Uczymy się ciągle, to normalny proces.
- Jakie ma pan wykształcenie?
- Jestem doświadczonym samorządowcem z wykształceniem wyższym inżynierskim, a to bardzo pomaga np. w przypadku realizacji inwestycji.
Przez pierwsze 10 lat po studiach pracowałem w Zakładzie Energetyki Cieplnej w Prudniku, gdzie byłem zastępcą kierownika. W międzyczasie skończyłem jeszcze szkoły językowe, dokształcałem się też odnośnie pracy samorządowej. Od mojego pierwotnego zawodu trochę już odszedłem, nie mogę jednak pozbyć się pewnego nawyku: gdy wchodzę do bloku (nawet w lecie), wówczas pierwsze, co robię, to łapię za grzejniki - czy aby na pewno są ciepłe. Pewne przyzwyczajenia jednak zostają.
- Kiedy rusza pan z kampanią wyborczą?
- Na to jest jeszcze czas. Mogę jednak zapewnić mieszkańców, że decyzja o kandydowaniu na burmistrza Białej została podjęta. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze