Artykuły
Burmistrz kontra radna: Lepsze miejsce dla ławeczek, spokojniejszy sen dla obywa
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 29 - Styczeń 2014r. , godz.: 11:55
Tym razem nie chodzi o spalarnię śmieci ani też o godziny urzędowania burmistrza. Na tapecie nie były szpecące kamienice przy wjeździe do Głogówka od strony Mochowa, samosiewy w parku czy też kwietniki na parkingu przy rondzie. Różnica zdań ujawniła się na tle rozmieszczenia ławeczek.
Hałasowanie pod oknami to problem często-gęsto wałkowany w samorządach i w mediach. Niekiedy winna jest temu usytuowana na parterze knajpa, innym razem sąsiedztwo szkoły, a jeszcze kiedy indziej - po prostu topografia terenu. W starej zabudowie dominują podwórka zamknięte, niekiedy zadziwia fakt, jak szczelnie kamienice mogą otaczać podwórko. Koronny przykład takiej sytuacji mamy w Prudniku, w miejscu, gdzie kiedyś mieściło się kino, dziś zaś znajduje się inkubator przedsiębiorczości. Dziś coraz częściej odchodzi się od tego rodzaju rozwiązań, z przyczyn bezpieczeństwa, estetyki (jaki jest sens w tworzeniu swoistych enklaw), a także z pobudek czysto praktycznych - niekiedy pojawia się problem ze zwykłym dojechaniem na podwórze dużego samochodu.
Przyrynkowe podwórze, o którym podczas sesji mówiła radna Gabriela Nizińska, nie jest szczelnie zamknięte. Z jednej jego strony znajduje się ulica, zaś od rynku plac odgrodzony jest ciągiem kamienic. Nieopodal okien, jak to często bywa, znajdują się ławki. Zdaniem radnej przynajmniej część z nich stoi za blisko okien. W kamienicy mieszkają osoby, których średnia wieku znacznie przekracza 50. (rzecz to - w starzejącym się społeczeństwie - normalna). Gdy na ławkach zbiera się "kwiat młodzieży" po to, by wieczorem prowadzić rozmowy (niekoniecznie ciche i stonowane), lokatorzy nie mogą w harmonii przeżywać jesieni swojego życia, cieszyć się wnukami i wspominać pierwszą miłość z wojną w tle.
Zdaniem radnej Nizińskiej, ławki owszem mogą stać na podwórzu, ale kawałek dalej, przy ścieżce, prowadzącej w stronę ul. Spółdzielczej. Na to nie zgodził się burmistrz, sugerując, że jest to sprawa raczej dla policji (by utrzymać porządek) oraz dając do zrozumienia, że przesuwanie ławeczek nie jest sprawą najwyższej wagi ani też rozwiązaniem problemu.
- Burmistrz powiedział również, że skoro lokatorzy chcą mieć idealną ciszę, to powinni wyprowadzić się do lasu; taka wypowiedź jest nie do przyjęcia - mówi Gabriela Nizińska. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze