Artykuły
Kandydat na burmistrza: Decyzję podjąłem podczas biegania
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 29 - Styczeń 2014r. , godz.: 11:17
W ubiegłym tygodniu prudnicki przedsiębiorca Wojciech Bandurowski (33 l.) ogłosił zamiar kandydowania na stanowisko burmistrza Prudnika. To druga osoba - po obecnym burmistrzu Franciszku Fejdychu, - która oficjalnie zapowiedziała, że będzie starała się o fotel głowy gminy. Zanim na dobre zacznie się kampania wyborcza postanowiliśmy zadać Bandurowskiemu kilka pytań.
- Na Facebooku pojawiała się informacja, że zamierzasz wystartować w tegorocznych wyborach na burmistrza Prudnika. To prawda?
- Tak, to prawda.
- Skąd ta decyzja?
- To był impuls. Kieruję się w życiu takimi impulsami. W taki sposób oświadczyłem się mojej żonie Lilianie 10 lat temu, 12 lat temu podjąłem decyzję o założeniu firmy telekomunikacyjnej (Internet Serwis - przyp. red), kiedy dla 90 proc. społeczeństwa Internet był zupełną abstrakcją. Wszystkie moje najpoważniejsze decyzje życiowe były, są i będą poparte potrzebą. To ona jest przecież matką wynalazku i bodźcem pchającym nas do działania, nigdy też nie poczułem żalu z podjętej w ten sposób decyzji. Decyzję o kandydowaniu na urząd burmistrza podjąłem dokładnie w piątek podczas porannego biegania. Zrozumiałem, że jeżeli ja się tego nie podejmę, to nie wiadomo co się stanie, a według mnie nie można pozwolić na kolejną kadencję Franciszka Fejdycha. Rozmawiałem na ten temat ze znajomymi, szukałem wśród nich kandydata, którego chciałem wspierać wraz z moimi przyjaciółmi, ale nie było chętnych.
- Co ci się nie podoba w rządach burmistrza Fejdycha?
- Podejście do podatnika. Obecny burmistrz jest kompletnie zamkniętą osobą. Jeżeli przychodzę do niego na rozmowę, on siedzi z założonymi rękoma, jego stosunek do mojej osoby jest oczywisty, słyszałem, że to permanentna postawa naszego obecnego burmistrza w stosunku do bardzo wielu osób. Może jest zmęczony, dwie kadencje to dla niego za duży wysiłek. Tylko zastanawiam się dlaczego tak jest? Ja nie jestem zmęczony biznesem, im więcej mam zadowolonych klientów, tym bardziej się nakręcam. Urząd ma być otwarty. Ludzie mają mieć możliwość przyjścia codziennie z prośbą o wsparcie. Oczywiście nie wyobrażam sobie, że będę w stanie personalnie wysłuchać każdego, kto ma problem np. z ogródkiem czy chodnikiem, bo to nie jest fizycznie możliwe, niemniej w urzędzie zatrudnionych jest na tyle dużo pracowników, żeby każdy mieszkaniec, który stawi się z jakąś sprawą, był właściwie obsłużony, wystarczy odpowiednio zorganizować pracę. Ci ludzie powinni służyć społeczeństwu, i to nie jest populizm. W biznesie jest tak, że jeśli w perspektywie czasu nie zaczynasz powiększać grona zadowolonych klientów, to ciebie po prostu nie ma. W polityce powinno być tak samo.
- Jaki masz pomysł na gminę Prudnik?
- Na początek chciałbym zebrać wszystkich ludzi, bez względu na poglądy polityczne, którzy mają potencjał i myślą podobnie jak ja i zacząć tworzyć jednolity program restrukturyzacji regionu. Mam swoją wizję. Wiem, że w przeciągu 2-3 lat jestem w stanie diametralnie zmienić to środowisko i - co istotne - ściągnąć z powrotem młodych prudniczan, którzy rozkręcą tu swoje interesy, bądź rozszerzą swoje tworzone za granicą. Zauważam u siebie dar, potrafię zjednywać ludzi, nawet tych zwaśnionych. Chciałbym też blisko współpracować ze starostwem, z granicznymi gminami. Tworząc skoncentrowane środowisko samorządowe łatwiej jest komunikować władzom wojewódzkim jakie są nasze rzeczywiste potrzeby, one mają przecież swoje zmartwienia i niekoniecznie muszą być świadomi wszystkich bolączek lokalnych. A oczywistym jest fakt, że tylko silne regiony są w stanie tworzyć silne, prężne województwo opolskie, zwłaszcza w obliczu potężnej konkurencji ze strony Górnego i Dolnego Śląska. Uważam, że nasze województwo powinno stawiać na przemysł rozrywkowy. Zapracowani ludzie z obu stron naszego województwa, mają prawo do relaksu na najwyższym poziomie, za relatywnie niską cenę. Wyobrażam sobie nasz region, jako europejski park rozrywki. Mamy Krasiejów, za chwilę będzie Zaginione Miasto Rosenau w Pokrzywnej, wystarczy zatroszczyć się odpowiednio o zamek w Głogówku, w Łące Prudnickiej, posłuchać co mają do powiedzenia ludzie z Bractwa Sorontar, zinwentaryzować w Prudniku podziemia, wybudować lotnisko dla lekkich samolotów, helikopterów, postawić porządne pole golfowe z pięknymi luksusowymi nieruchomościami wokół, zagospodarować pod kątem infrastruktury linowej nasze Góry Opawskie... To są rzeczy, które 16 lat temu widziałem na własne oczy, mieszkając pół roku nieopodal Tampy na Florydzie w USA, znajdowały się tam wtedy takie parki jak Disney World, Universal Studios, istne sanktuaria rozrywki dla amerykańskich rodzin klasy średniej. Czy wierzę w to, że niewielkimi nakładami można zrealizować nasze własne słowiańskie autorskie projekty u nas? Tak! Tak! Tak! Nie chcę mówić: Yes! Yes! Yes!, bo już jeden taki tak mówił (śmiech) Czy wiem jak? Owszem!
- Twoje priorytety?
- Po pierwsze, pozyskiwanie i obsługa inwestorów. W jednym z inkubatorów stworzyłbym centrum obsługi inwestora (o ile istnieją takie możliwości prawne). Niech tam pracuje nawet 50 osób, niech zajmują się tylko tym działem. Trzeba stworzyć profesjonalną i nowoczesną ofertę inwestycyjną, wykorzystać do bólu narzędzia marketingu, takie jak Internet. Sieć nie zna granic. Żadnych! Inwestorzy sami zobaczą, jakie mamy odpowiednie warunki, zainteresują się, przyjdą i spotkają się z taką obsługą, jakiej nigdy nie widzieli. Efekt kuli śniegowej gwarantowany. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na Lubrzę i Mariusza Kozaczka. Według mnie Lubrza bardzo szybko może stać się silniejsza od Prudnika, wójt świetnie poradził sobie ze swoim zadłużeniem, ma wspaniałe podejście do inwestorów (doświadczyłem to na własnej skórze), to mądry i ciepły człowiek.
Dwa - edukacja. Mam dwójkę dzieci (6 i 10 lat). Bardzo ważną dla mnie sprawą jest to, by stworzyć im tutaj takie warunki, żeby w wieku 18-19 lat mogły z pewnym krokiem, uzbrojone w pewność siebie, ruszyć w świat po wiedzę, nowe inspiracje. By wracając do Prudnika mogły sprowadzić tu coś nowego, na miarę ich czasów. Nie mam wątpliwości, że wrócą, wyniosłem z domu miłość do tej ziemi i wiem jak zaszczepić ją swoim dzieciom. Uczniowie muszą spotykać się z rówieśnikami z innych krajów, nic nie przełamuje barier jak taka wymiana. Jeżeli rodzice dostaną informacje ze szkoły, że ich dzieci będą mogły uczestniczyć w takich programach, trwających tydzień czy dwa, znajdą na to pieniądze i dofinansują taki wyjazd z własnych środków. Szkoły muszą być bardzo dobrze doinwestowane, chodziłem do szkół w USA i Europie, wiem jak powinna wyglądać dydaktyka. Patrząc na kadrę w Moszczance, nie mam wątpliwości, iż fantastycznych ludzi mamy na miejscu.
Dalej - ochrona zdrowia, czyli poczucie bezpieczeństwa. Co z tego, że prudnicki szpital podlega starostwu, gmina też powinna się nim interesować i włączyć do działania, możliwości na pewno jakieś są. Ja się nie czuję tutaj bezpieczny, byłem w naszym szpitalu kilka razy, po wypadkach, i doszedłem do wniosku, że musiałbym być nieprzytomny, żeby w nim leżeć, nie chodzi mi o ludzi - personel, a standard pomieszczeń i wyposażenie. Dwa razy wypisałem się z naszego szpitala na własne żądanie, ryzykując według opinii lekarzy zdrowiem. Mam się wspaniale, jestem wysportowany i odporny na choroby.
Następnie infrastruktura techniczna. Drogi i chodniki powinny być zoptymalizowane pod kątem użyteczności. Zastanawiam się często, dlaczego w miejscu gdzie jest kostka nie położono asfaltu, albo na odwrót. Wspominając o infrastrukturze, mam też na myśli wodę, gaz, ścieki, ogrzewanie, prąd, telekomunikację i inne media.
- Widzisz konieczność zmian na stanowiskach kierowniczych?
- Nie można robić drastycznych ruchów, ale też nie można mówić ludziom, że w administracji będzie pracowało dwa razy więcej osób. Natomiast na pewno trzeba się przyjrzeć temu, jaki jest udział pracowników, którzy za chwilę przejdą na emerytury, w szkoleniu swoich następców. Należy też prześwietlić działalność wszystkich spółek i jednostek podległych gminie.
- Co z twoim biznesem po ewentualnym wygraniu przez ciebie wyborów?
- Jestem w trakcie przekształcania firm na spółki prawa handlowego. W momencie, w którym dane mi będzie zostać burmistrzem wszystkie swoje udziały przekażę swoim partnerom. Nie dopuszczę do powstania konfliktu interesów z tego tytułu.
- Należysz do jakiegoś ugrupowania politycznego?
- Nie i nigdy nie należałem. Zdarzało się, że dzwonili do mnie ludzie z różnych ugrupowań. Za każdym razem mówiłem: nie! Nie chcę się wiązać z żadnym ugrupowaniem. Po co? Ja tego nie potrzebuję, jestem zupełnie niezależny i to jest dla mnie najważniejsze.
- Startowałeś kiedyś w wyborach do rady powiatu czy gminy?
- Nigdy.
- Kiedy ruszysz z kampanią?
- Kampania ruszyła w piątek na Facebooku (www.facebook.com/Burmistrz.Bandurowski). W ciągu weekendu przybyło niemal 500 fanów. W żargonie wyborczym oznacza to bardzo twardy elektorat, który bez trudu jest w stanie zmobilizować średnio 10-15 osób na "lajka". Ludzie w Internecie są bardzo aktywni, dzięki bezpośredniemu kontaktowi mogę na bieżąco określać swoje opinie na różne tematy, słuchać rad, sugestii, krytyki. Otrzymałem bardzo wiele deklaracji wsparcia, również ze strony obecnych pracowników urzędu, którzy widzą ile jest do zrobienia, lecz obawiają się zwracać uwagę zwierzchnikom. Dla mnie każda krytyka jest nagrodą, znakiem, iż jest szansa na poprawę, dostosowanie się do oczekiwań. Szykuję bardzo ciekawą kampanię wyborczą, jakiej Prudnik jeszcze nie widział. Chcę, żeby ludzie poczuli solidarność, nadzieję, że Prudnik znów stanie na nogi, że uwierzą w siebie, w swój wpływ na otoczenie, że wreszcie swoją decyzję wyborczą podejmą świadomie, dokładnie widząc na kogo postawili i dlaczego.
- Dziękuję za rozmowę.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze