Artykuły
Z życia podbialskiej wsi: Nie przespaliśmy okazji
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 22 - Styczeń 2014r. , godz.: 12:00
Projekt pod nazwą "Stworzenie Centrum Kulturalnego w Pogórzu" zajął trzecie miejsce w konkursie "Przyjazna wieś" (ogłoszonym przez Zarząd Województwa Opolskiego). W miejscu, które zostało nagrodzone rozmawiamy z Gabrielą Neugebauer, radną i sołtysem wsi Pogórze.
- Porozmawiajmy o projektach, które w ostatnich latach realizowane były w Pogórzu.
- W 2009 roku wszedł fundusz sołecki (uchwaliła go rada miejska) i od tego momentu wieś bardziej się zmobilizowała; ruszyły prace w całej miejscowości. Zaczęło się tutaj, w świetlicy, od wymiany instalacji, okien, obniżania sufitów, płytkowania; całe zaplecze kuchenne zostało wyremontowane. Kupiliśmy materiały, a wszelkie prace robili mieszkańcy w czynie społecznym. W jednym czasie zostały też zrobione: kapliczka i wiatrak. Około 100 mieszkańców przyszło do pomocy, oczywiście nieodpłatnie. Wcześniej wiatrak nie wyglądał tak pięknie jak teraz. Dookoła trawa; trzeba było ją wyrwać, nawieźć ziemi. A później przez jedną zimę robiliśmy ten wiatrak u pana Marka Kasicza, sami. W stodole. Pan Marek jest liderem odnowy wsi. Ma u siebie sporo miejsca, kupiliśmy deski...
- Robiliście wiatrak od podstaw?
- Tak, robiliśmy szkielet, malowaliśmy, obsadzaliśmy. Młodzież, dorośli...
- Według jakiegoś wzoru?
- Według zdjęcia wiatraka, który stał nad rzeką Weronką. Tylko, że tamten był obracany, a nasz obecny - nie, ponieważ różne przepisy nie pozwalają.
- Trzeba by było mieć plan miejscowy pod wiatraki...
- Tylko że nie ma. Z planami miejscowymi w gminie niedobre rzeczy się dzieją (śmiech). W każdym razie wykonaliśmy, w sumie jednocześnie, wiatrak i kaplicę. Prąd został w niej zrobiony na nowo, należało też wypłytkować, pomalować (wewnątrz i na zewnątrz), położyć dachówkę (staraliśmy się, żeby była taka jak kiedyś, również według zdjęcia). Tego też nie robiła żadna firma, tylko mieszkańcy. Sąsiad wykonał krzyż na kapliczkę; tam wpisaliśmy, kto był ofiarodawcą. Kapliczka została zrobiona w ramach projektu. Dostaliśmy około 10 tys.; dachówka była bardzo droga, zrobiliśmy też nowy płot.
- Czy w kapliczce odbywają się np. jakieś nabożeństwa?
- W tej chwili nie, ale jeśli ktoś chce przyjść i się pomodlić - może to zrobić. Poza tym np. na Wielkanoc jest u nas taki zwyczaj, że mamy idą z dziećmi pocałować Pana Jezusa (na ołtarzu leży krzyżyk); mówi się, że Pan Jezus coś kulnie, tzn. coś da - jakiś prezent, słodycze.
- Ale kapliczka jest generalnie zamknięta?
- Pani Uliczka codziennie ją otwiera. Kiedyś dzwoniła, teraz jest dzwon elektryczny; włącza się o 6.00, rano i wieczorem. A kiedy we wsi ktoś umiera, pani Uliczka włącza dzwon, zgodnie z tradycją.
- Dobrze więc, że pilnujecie kapliczki. Ktoś mógłby ją zniszczyć, gdyby np. była otwarta przez cały czas.
- Pani Uliczka zajmuje się środkiem; ja dbam o to, co na zewnątrz - żeby trawa nie rosła za wysoko, żeby roślinki podciąć, opryskać. W każdym bądź razie wiatrak i kapliczka były robione w 2010 roku. Później zajmowaliśmy się szatniami przy Centrum Rekreacji i Integracji w Pogórzu; Urząd Miejski pisał projekt, ale myśmy wszystko załatwiali z projektantem. Dobudówka, szatnie sportowe, pomieszczenie dla sędziego, dla drużyny, która przyjeżdża, i dla naszych sportowców; do tego toalety, prysznice. U nas są aż cztery drużyny sportowe, ale tylko trampkarze mogą tu grać. Boisko nie przeszło licencji, jest nierówne. Nasi sportowcy grają więc w Łączniku.
- Siłownia na świeżym powietrzu też wchodziła w skład tego projektu?
- Nie, siłownia była osobno. Urząd napisał projekt, my przygotowaliśmy wszystkie kosztorysy.
- Generalnie projekty pisze urząd?
- Tak, ale z naszą pomocą. Robimy to po partnersku, my np. - jak wspomniałam - sporządzamy kosztorysy. Siłownia kosztowała ponad 35 tys. W zasadzie to chcieliśmy zawsze, żeby siłownia znajdowała się w środku. Było to naszym marzeniem. No, ale koszt okazał się za duży i burmistrz się nie zgodził. Pomyśleliśmy więc, żeby zrobić siłownię na zewnątrz. Na to urząd wyraził zgodę.
- I jak to teraz wygląda? Jest zainteresowanie tą siłownią?
- Tak, mamy nawet takiego mieszkańca, który zawsze o godzinie 11.30 przychodzi tutaj, żeby ćwiczyć. Ma ponad 70 lat.
- Pytam o to nie bez przyczyny. Pamiętam, gdy taka siłownia pojawiła się w Opolu (tam, będąc jeszcze studentem, pierwszy raz widziałem w ogóle coś takiego), obserwowałem, że mało kto przychodzi tam rzeczywiście poćwiczyć. Ludzie w przerwie spaceru zahaczali na chwilę o siłownię, pomachali dwa razy ręką, dwa razy nogą, pozachwycali się i szli dalej.
- U nas trzeba przyznać, że ludzie ćwiczą. Przyjeżdżają też z zewnątrz. A wieczorem nieraz panie przychodzą, żeby sobie poćwiczyć. Kiedy były wakacje i robiliśmy altany (obok siłowni) mogliśmy widzieć, kto ćwiczy. Nawet ten starszy pan, o którym wspominałam, powiedział, że gdyby nie chodził na siłownię, to nie chodziłby wcale. Ma problemy z kręgosłupem.
- Żadnych dewastacji na razie nie było?
- Nie było, mamy trzy kamery - jedna jest na altanie, druga przy siłowni, a trzecią sami strażacy kupili, bo nieraz były włamania do remizy, skradziono np. kosiarkę.
- Niestety często się to zdarza...
- Kolejny projekt to były meble kuchenne, projektor, laptop i urządzenie wielofunkcyjne. Do tego piec elektryczny, lodówka, zmywarka. W 2012 roku realizowaliśmy kolejny projekt (inicjatywa lokalna połączona z funduszem sołeckim). Położyliśmy kostkę dookoła naszego obiektu, była tam trawa, chodnik ze starych bloczków, podobnie - stare szambo czy stare ubikacje. Zostały zburzone. Adrian Kołek ma sprzęt, wykopał wszystko, co trzeba było.
Zrobiliśmy też altany. To potrzebna rzecz. Organizujemy powitanie lata, dożynki wiejskie, festyn pieczonego ziemniaka, festyn strażacki. Strażacy przez parę lat robili też spotkania przy grzanym winie. W tym roku pojechali do Zakopanego na sylwestra.
- Myśleliście, żeby pójść w stronę tzw. wioski tematycznej, tzn. zdecydować się na określony motyw przewodni i go rozwijać? Słyszałem np. o pomyśle, żeby w sąsiednich Chrzelicach zrobić wioskę tematyczną pod kątem monocykli.
- Na razie nie myśleliśmy o tym, idziemy w różne strony. A do zrobienia mamy sporo. Warto też wspomnieć o starym kole młyńskim, które umieściliśmy koło wiatraka. To pamiątka po naszych przodkach.
- Pogórze jest jedną z najbardziej aktywnych okolicznych wsi? Z czego to wynika?
- Między innymi z tego, że korzystaliśmy z okazji. Niektóre wioski przespały czas, kiedy można było pisać rozmaite projekty i mieć spore szanse na dofinansowanie. Z kolei, jeśli chodzi o ręce do pracy, to wie pan, tak naprawdę do różnych inicjatyw zgłaszają się zazwyczaj jedne i te same osoby. Choć oczywiście bywa, że mobilizuje się większa część wsi. Tak było np. wtedy, kiedy pracowaliśmy nad kapliczką, a więc obiektem sakralnym. Wtedy ludzie przychodzili pomagać kolejno numerami domów. Jednak zazwyczaj angażują się jedne i te same osoby. Powtarzają się one we wszystkich organizacjach.
- A macie ich sporo...
- Rada Sołecka, Odnowa Wsi, OSP, KGW, DFK. LUKS Polonia Pogórze też nam pomaga. A propos spraw sportowych - został złożony projekt na płytę boiska (45 tys. zł). Będzie zdarta cała nawierzchnia (obecnie jest bardzo nierówna), nawieziona zostanie ziemia. Boisko musi też być ogrodzone. Z czasem zrobimy również piłkochwyty.
- Na razie rozmawiamy o potrzebach religijno-kulturalno-rekreacyjnych. A jak jest w Pogórzu ze sprawami przyziemnymi? Mam na myśli drogi, pobocza, chodniki, rowy, przepusty...
- Jeśli chodzi o drogi - makabra. Prawie co roku wnioskuję do województwa, żeby wyremontowali nam drogę na Łącznik. Nie tak dawno dostałam pismo, że do roku 2020 droga i chodniki będą zrobione. Jak będzie w rzeczywistości - zobaczymy. Na tej drodze nie ma chodników, a dzieci chodzą tędy do szkoły; najlepiej więc jakby od razu wskoczyły do rowu, auta jeżdżą tutaj jak wściekłe. Jeśli chodzi o drogę powiatową, która biegnie przez całą wieś, na razie z remontu nici. Burmistrz mówił jedynie, że w tym roku powiat chce starać się o dokumentację na cały ten odcinek drogi. Zobaczymy. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze