Artykuły
O wizycie Stanisława Rakoczego, część II: Kulawą nogą do przodu
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 15 - Styczeń 2014r. , godz.: 11:14
Czy "modulacja płatności bezpośrednich" i "zabieranie rolnikom pieniędzy" to to samo; czy PSL broni tak naprawdę interesów mieszkańców wsi; czym wyróżnia się polskie rolnictwo na tle innych sektorów gospodarki oraz dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze - o tych i innych sprawach rozmawiano w drugiej, interaktywnej części spotkania ze Stanisławem Rakoczym. Miało ono miejsce podczas ostatniej w zeszłym roku sesji Rady Gminy w Lubrzy.
Drugą część spotkania można nazwać interaktywną, ponieważ to właśnie wtedy pojawiła się możliwość odniesienia się (pozytywnego lub krytycznego) do tego, co powiedział (oraz czego nie powiedział) zaproszony gość.
Wojsko wójta
W zeszłym tygodniu scharakteryzowaliśmy większość tematów poruszonych na początku wizyty. Stanisław Rakoczy jako reprezentant PSL-u (partii, wchodzącej w skład obecnej koalicji rządzącej), a także jako podsekretarz stanu (wiceminister) w resorcie spraw wewnętrznych, mówił o tym, co - jego zdaniem - można zaliczyć do sukcesów aktualnej ekipy rządzącej.
Przypomnijmy, zaproszony gość wymienił program "Mieszkanie dla Małżeństw", wspominał o rocznym urlopie rodzicielskim, podkreślał potrzebę tworzenia nie tylko specjalnych stref demograficznych, lecz także ekonomicznych (wałbrzyska strefa ekonomiczna wkrótce stanie się wałbrzysko-opolską), mówił o 80% udziale państwa w tworzeniu żłobków oraz - tu już z zupełnie innej beczki - o konieczności precyzyjnego zdefiniowania (na gruncie prawa) pojęcia ochrony ludności oraz plusach z połączenia straży pożarnej i obrony cywilnej.
Stanisław Rakoczy dowartościował ochotniczą straż pożarną, nie tylko nazywając ją "wojskiem wójta", ale także wręczając na ręce gminnego komendanta Andrzeja Karmelity promesę na 30 tys. zł. Wiceminister dowartościował również mieszkańców wsi, podkreślając, że około 70% profesorów i około 80% członków episkopatu wywodzi się właśnie ze środowisk wiejskich. Sam Rakoczy zaznaczył, że wychował się na wsi i jest z tego dumny. Obecnie należy do partii, której działania nakierowane są na reprezentowanie i bronienie interesów rolników oraz innych, nie zamieszkałych w mieście osób. Stąd rozmowa z mieszkańcami Lubrzy (gminy złożonej z jedenastu sołectw) - to pomysł jak znalazł. Jednak - z tego, co się okazało - nie wszyscy zgadzają się z tym, że Polskie Stronnictwo Ludowe dobrze reprezentuje interesy rolników. Głos zabrał Jan Malec, prezes RSP w Jasionie oraz radny powiatu prudnickiego.
Czułe słówka
- Rząd wprowadził modulację dopłat bezpośrednich dla rolników. Tym, którzy przekroczą 300 tys. euro zabiera się 4% - dyskutant zwrócił się do Rakoczego. - Pod ładną nazwą "modulacja" kryje się zwyczajne okradanie rolników z dopłat, podobnie jak z określenia "restrukturyzacja" wynika na ogół po prostu zwalnianie ludzi z pracy.
Nie da się ukryć, że za pomocą eufemistycznego języka jest się w stanie wygładzić lub ukryć sporo. Przykłady z życia codziennego można by mnożyć. Jednym z nich jest choćby mówienie o bezrobociu w kategoriach "wzrostu podaży pracy" lub "spadku popytu na nią" (często występujące w mediach czy rozmaitych opracowaniach). Co do samej "modulacji płatności bezpośrednich" - cytując za portalem Agrounia.pl - "Chodzi o procentowe obniżenie sumy dopłat dla gospodarstw rolnych. Celem (...) jest obniżenie przyznawania środków tym największym i najbogatszym farmerom i przekazania ich na cele rozwoju obszarów wiejskich". Stąd więc wymienieni przez Jana Malca beneficjenci dużych, bo 300-tysięcznych dopłat. Stanisław Rakoczy nie podziela natomiast pesymizmu związanego z modulacją.
- Rząd nie okrada, tylko daje mniej - stwierdził z rozbrajającą dyplomacją. - Działamy w procedurze deficytu budżetowego. Jak znam Staszka Kalembę (ministra rolnictwa i rozwoju wsi - przyp. red.), wydyskutował najlepsze z możliwych warunków. Ale na miły Bóg! Nie zgodzę się z tym, że PSL nic nie zrobił dla polskiej wsi. Nikt nie zrobił tyle! - Rakoczy zaprotestował wobec innego, bardziej już ogólnego zarzutu Jana Malca. - Już samo to, że istnieje coś takiego jak emerytury dla rolników, jest zasługą PSL-u.
Musi być nas więcej
Rozmówca nie został jednak przekonany, że ma być tak, jak jest, i jest tak, jak ma być. Wytknął rządowi bierność wobec zeszłorocznej (prawdopodobnej) zmowy podmiotów skupowych.
- My, rolnicy indywidualni pytamy, czemu minister o nas nie walczy? Dlaczego PSL nie walczy? - dziwił się Malec. - Młodzi nie wstępują do tej partii, bo powtarzają, że nie reprezentuje ona ich interesów tak, jak trzeba. Co powie Platforma, to jest zaraz realizowane! Gdzie pójdziemy, do PO, do PiS-u? - pytał dyskutant i przywołał przykład partii Samoobrona: - Wtedy za Lepperem poszło wielu rolników. Bo mówił przynajmniej twardo, co i jak.
- Lekarstwo jest następujące: w sejmie musi być 130 posłów PSL-u - stwierdził Rakoczy, sugerując tym samym (nie bez racji), że im więcej ludowców wieś sobie "wygłosuje", tym łatwiej będzie (przynajmniej teoretycznie) przeforsować pewne korzystne dla rolników zmiany prawne. - Może kiedyś partia wejdzie samodzielnie do sejmu - rozwijał swój optymizm wiceminister. Nie obyło się jednak bez sprowadzenia dyskusji na ziemię: - Każda partia idzie do wyborów ze swoim programem. Później zaś niestety musi się liczyć z koalicjantem. Co możemy tak naprawdę wydyskutować czy przegłosować, mając 30 posłów PSL w sejmie?
Radny Zenon Drabik zapytał Rakoczego o plany sztandarowe (podobnie jak kiedyś pytał wójta Kozaczka o strategię rozwoju gminy). Wiceminister zaczął jednak od kwestii bazowej; jak podkreślił - wszystko wynika z budżetu. Z funduszy zewnętrznych - zaznaczył - wpłynie masa pieniędzy. Jednym z priorytetów będzie kolej - żeby komunikacja była lepsza, na miarę XXI wieku. Jak wygląda ona w Polsce - każdy widzi. Chodzi tu zarówno o komfort pasażerów (w zakresie punktualności przyjazdów i odjazdów, szybkości dotarcia w dane miejsce, wystarczającej liczby pociągów, komfortu, bezpieczeństwa i taniości podróży), jak również o stan zabytków związanych z koleją. Choć problem nie dotyczy gminy Lubrza (ta nie ma już dworca, zaś problem jedynego kolejowego przystanku - w Dytmarowie - rozwiązał zakup wiaty), to choćby już Prudnik, Głogówek (wraz z Racławicami Śląskimi) problem znają. Miłośnicy kolei mogą zaś zrobić niewiele, gdy pieniędzy mało, a rozdrobnienie w zakresie kolejowych spółek utrudnia załatwienie czegokolwiek.
Czarny ciągnik
Rozmowa zeszła też na temat sprzętu rolniczego. Choć podkreślić należy, że nie każdego stać na urządzenia najwyższej czy chociaż wysokiej klasy, to jednak dobry rolnik-menadżer może dziś jeździć ciągnikiem nawet za 300 tys. zł, a więc - jak obrazowo wyraził to Stanisław Rakoczy - w cenie mercedesa. Traktor z radiem i klimatyzacją - czemu nie. Żniwa nie rozpieszczają, więc każdy zasługuje na trochę przyjemności. Aż przypomina się zwariowany teledysk zespołu Blenders, "Czarny ciągnik".
- W telewizji pokazują często zdezelowane traktory - mówił radny Andrzej Karmelita.
- Bóg nie dał nam diamentów czy ropy, ale płody roli czy węgiel; musimy więc dbać o swoje i promować swoje. Zmienia się to na lepsze - skwitował Rakoczy. - Mówi się, że Polska za dużo emituje dwutlenku węgla (nasi zachodni sąsiedzi zarzucili nam to w zeszłym roku - przyp. red.). Najpierw zajmijmy się tymi, którzy emitują naprawdę dużo, np. takimi Chinami, a później dopiero -mróweczką, jaką jest Polska.
Sądy w tempie ślimaczym
To także sprawa problematyczna. Gdy ministrem sprawiedliwości był Jarosław Gowin, ich ilość miała ulec znacznej redukcji. Sąd w Prudniku ostatecznie pozostał, gdzie był; nie stał się zamiejscowym oddziałem tego czy innego powiatowego miasta. Niestety, wszyscy ci, którzy decydują się sądzić w sprawach pracy czy ubezpieczeń społecznych, muszą jechać aż do Opola. Podkreślić również należy, iż przewlekłość działań tego szczególnego wydziału (pomijając ogólną opieszałość sądów w naszym kraju) jest naprawdę duża. Stanisław Rakoczy przekonywał jednak, że mogło być przecież gorzej. Co gdyby sądów było mniej i gdyby na rozprawę trzeba było dojeżdżać nie 10 a 100 km? A tak - sądy w małych miasteczkach się ostały.
Generalnie Rakoczy, zgodnie z linią obecnego rządu, starał się przekonywać, że przecież mogło być gorzej - pod różnymi względami. Mimo, iż każdy z nas, jeszcze w czasach szkolnych, usłyszał nie raz i nie dwa, że należy porównywać się do lepszych, a nie do gorszych, to jednak dziś w wypowiedziach medialnych polityków i niektórych ekspertów, dowiadujemy się, że przecież mamy się lepiej niż np. Grecja czy Cypr. Gdyby pójść dalej, doszlibyśmy do wniosku, że powodzi nam się bogaciej niż wielu krajom afrykańskim czy południowoamerykańskim.
Również w duchu "nie jest źle, ale mogło być gorzej, więc zamiast narzekać, róbmy swoje" wypowiedział się - w formie podsumowania - wójt Lubrzy Mariusz Kozaczek (również członek PSL-u, stojący na czele powiatowych struktur tej partii).
Uwrażliwienie
- Nie ma co na nowo Ameryki odkrywać. Kryzys dotyka wszystkich, choć kraje takie jak Polska robią co mogą - skwitował wójt. - Jestem byłym dyrektorem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Dzieliłem więc środki i wiem, że jeśli w Unii Europejskiej jest bieda, ludzie szukają oszczędności. Nie ma niestety możliwości, żeby mały doskoczył do większego. Gdyby nasze państwo stać było na to, żeby dokładać do rolnictwa, nie mielibyśmy problemu. Rząd musi jakoś współpracować - tu wójt zapewne starał się usprawiedliwić to, że PSL "nie wszystko może. - U góry wszystko działa tak, jak na dole, tylko, że w większej skali. Dobrze, że na razie jest, jak jest. Kiedy do Unii Europejskiej wejdą duże kraje, takie jak Ukraina, z dużym rolnictwem, wtedy dopiero będzie problem. Fajnie, że się spotykamy, rozmawiamy, ale musimy też wiedzieć, że świata nie naprawimy. Kulawą nogą, ale do przodu! - podsumował aforystycznie Mariusz Kozaczek i odniósł się też do krytykantów: - Zawsze można powiedzieć, że się ma na wszystko pomysł...
Cel tego rodzaju spotkania osiągnięto - zaproszony gość został "uwrażliwiony" na określone kwestie, dowiedział się, jakie są oczekiwania ludności wiejskiej, którą w pełnym tego słowa znaczeniu reprezentuje gmina Lubrza. A czy owo spotkanie doczeka się wymiernych efektów (poza wspomnianą już, wręczoną strażakom promesą)? To już osobna kwestia.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze